Posiadanie dzieci to popularny argument, usprawiedliwiający bierność wielu osób, gdy chodzi o realizację podróżniczych marzeń. Wielu niedoszłych globtroterów przyznaje, że chętnie zaczęłoby odkrywać nowe dla siebie lądy, ale wykonywanie codziennych obowiązków, w tym wychowywanie potomstwa, skutecznie im to uniemożliwia.
Aby jednak przekonać się, jak bardzo chybiony jest to argument, wystarczy przyjrzeć się tej rodzinie. Dla tego małżeństwa maluchy nigdy nie były żadnym ograniczeniem. Mało tego, Natalie i Will przyznają, że to właśnie dzieci zmotywowały ich do tego, by wziąć się w garść, spakować walizki i ruszyć w drogę. Wszystko, aby pokazać latorośli, jak wielki i różnorodny jest świat.
Kierunek: Afryka
Natalie Burrard-Lucas jest lekarzem. Jej mąż pracuje jako fotograf. Para poznała się w 2002 r. w Afryce. Osiem lat później zostali małżeństwem. Wybór miejsca, w którym spędzą miesiąc miodowy, od samego początku był dla nich oczywisty. Oboje kochają Afrykę i każda okazja jest dla nich dobra, by tam pojechać.
Gdy na świat przyszło ich pierwsze dziecko, ani myśleli, by położyć kres wyprawom na ten kontynent. Wręcz przeciwnie, pojawienie się na świecie córki stało się pretekstem do tego, by znów tam powrócić. Gdy Rosie miała zaledwie sześć miesięcy, wyruszyła do Zambii na swoje pierwsze safari. W 2017 r. urodził się jej braciszek. I w tym wypadku stało się podobnie. Benjy swoją pierwszą wyprawę do Afryki "zaliczył", gdy miał dziewięć miesięcy.
Decyzja o tym, by z tak małymi dziećmi odbywać odległe podróże do miejsc tak egzotycznych jak Zambia, spotyka się często ze zdziwieniem, a niekiedy też z krytyką otoczenia. Brytyjskie małżeństwo nie tylko nie widzi w tym nic kontrowersyjnego, ale dostrzegło wręcz szansę dla swojego potomstwa. Szczególnie w tym miejscu, które – ich zdaniem – sprzyja wychowywaniu dzieci.
Choć dla niektórych może to zabrzmieć irracjonalnie, to Natalie nie ukrywa, że Afryka jawi się jej jako miejsce, w którym najmłodsi mają szansę na lepszy rozwój – z dala od smartfonów, telewizji i internetu. Podkreśla także, że Czarny Ląd oferuje rzeczy, które mogą okazać się znacznie bardziej atrakcyjne dla młodych umysłów od wszechobecnych elektronicznych gadżetów i zabawek.
- Oboje naszych dzieci urodziło się w Wielkiej Brytanii. Ale w świat safari wprowadziliśmy je bardzo szybko. Jestem przekonana, że większość dzieci byłaby zachwycona afrykańskimi słoniami przechodzącymi obok samochodu czy gromadą pawianów, które bawią się na drzewach – powiedziała w wywiadzie dla "Daily Mail" Natalie Burrard-Lucas. - Dzieci uwielbiają hasać wśród kurzu i odkrywać małe stworzenia, takie jak: chrząszcze, żaby czy kameleony.
Żyj intensywnie; ciesz się tym, co masz
Natalie i Will przyznają, że Afryka – dla nich szczególnie Zambia - to miejsce, które uzależnia. W ich wypadku potrzeba powrotu na Czarny Ląd jest tak silna, że zwykle krótko po przybyciu z wyprawy do rodzinnego Buckinghamshire zaczynają planować kolejny wyjazd. Zresztą na przestrzeni lat wielokrotnie zdarzały się nawet epizody, że chwilowo przeprowadzali się na swój ukochany kontynent.
Natalie niespełna dekadę temu porzuciła na jakiś czas wygodną posadę lekarza rodzinnego w Wielkiej Brytanii i pracowała przez rok w jednym z lokalnych szpitali w Zambii. Will w tym czasie zarabiał na życie, wykonując zdjęcia. Pomimo początkowych obaw, okazało się, że podjęli najlepszą możliwą decyzję.
Ale podróż do Afryki to także wyrzeczenia. Często konieczna jest rezygnacja z oczywistych wygód. Np. gdy pomieszkiwali w Katete, w niewielkiej miejscowości w Zambii, nie mieli pod nosem żadnego sklepu (najbliższy znajdował się godzinę jazdy od domu), a o internecie i ciepłej wodzie mogli zapomnieć. Występowały też ciągłe przerwy w dostawach energii elektrycznej. Ale ostatecznie korzyści znacząco przewyższają to, co trzeba poświęcić.
- Takie życie jest prostsze. Wieczory spędza się razem, siedząc wokół ogniska pod drzewami mango – wyznaje Natalie. - W trakcie takiego safari dzieci zyskują moją niepodzielną uwagę. To nas spaja jako rodzinę. W takich okolicznościach często odłączamy się od świata zewnętrznego i zwracamy się w swoim kierunku.
Ale jest coś jeszcze, co powoduje, że chce się tam wracać. To, na co Natalie szczególnie zwraca uwagę, to nastawienie ludzi względem siebie w krajach takich jak Zambia czy Kenia. Chodzi przede wszystkim o skłonność do bezinteresownego niesienia pomocy innym ludziom oraz nawiązywanie bliskich więzi pomiędzy mieszkańcami.
Według niej, mentalność mieszkających tam, ciężko pracujących i skromnie żyjących ludzi mocno kontrastuje z tym, do czego przyzwyczaiła się w swoich rodzinnych stronach, gdzie mieszkańcy względem siebie często pozostają obcy.
Rodzina w tej chwili regularnie podróżuje pomiędzy Wielką Brytanią a Afryką, m.in. ze względu na charakter pracy Willa, który w afrykańskich krajach realizuje niektóre ze swoich fotograficznych projektów. Natalie i Will nie wykluczają jednak, że w niedalekiej przyszłości po prostu przeprowadzą się do Afryki. Mają też nadzieję, że ich historia zmotywuje niektórych rodziców do tego, by ze swoimi dziećmi po prostu ruszyli w kierunku tego egzotycznego i urzekającego miejsca.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl