Pochodzi z Portugalii, ale mieszka i pracuje w Dubaju. Nigdy nie ukrywał swojej fascynacji perypetiami Fileasa Fogga. Bohater słynnej książki postanowił, w ramach zakładu, odbyć podróż dookoła świata, nie przekraczając granicy 80 dni. Azevedo od dawna zastanawiał się, ile podobna wyprawa zajęłaby dziś, przy wykorzystaniu dostępnych obecnie, znacznie bardziej zaawansowanych sposobów przemieszczania się po świecie.
Od początku było oczywiście wiadomo, że mając do dyspozycji samoloty odrzutowe, dokona tego w czasie znacznie krótszym niż Fileas Fogg, który korzystał z parowców, kolei czy przemieszczał się wierzchem na słoniu. Azevedo o podróży dookoła świata marzył od bardzo dawna, a jego głównym założeniem było to, by osiągnąć cel przed ukończeniem 40. roku życia. Pytaniem otwartym było to, czy uda mu się zneutralizować dokonania współczesnych podróżników. I pracownik banku dopiął swego.
- Pochodzący z 1873 r. przygodowy klasyk Juliusza Verne'a "W osiemdziesiąt dni dookoła świata" intrygował mnie. Często się zastanawiałem, jak długo zajęłoby to komuś w dzisiejszych czasach, gdy do dyspozycji jest tak wiele technologicznych udoskonaleń – przyznaje cytowany przez "Gulf News" mężczyzna. - Im więcej o tym myślałem, tym bardziej czułem się zdeterminowany, by ustanowić nowy rekord.
Gil Azevedo nie tylko dokonał tego jako 39-latek, mieszcząc się tym samym w ustalonych przez siebie ramach, ale zrobił to także w rekordowo krótkim czasie, gdy chodzi o zbiorowe środki transportu, wykorzystując do tego celu jedynie samoloty rejsowe. Zajęło mu to w sumie 55 godzin i 47 minut. Jego osiągnięcie znajdzie się w Księdze Rekordów Guinnessa.
Kluczem do sukcesu było zorganizowanie podróży w taki sposób, by wykonać założenia podróży wokółziemskiej, a jednocześnie zaplanować kolejne rejsy, minimalizując czas na przesiadkę w kolejnych portach lotniczych.
Swoją przygodę rozpoczął w Szanghaju, skąd udał się do Auckland. Podróż pomiędzy metropoliami w Chinach i Nowej Zelandii zajęła 11 godzin i 50 minut. Z Auckland – po 11 godzinach i 20 minutach dotarł do Buenos Aires, a stamtąd wyruszył w trwającą 12 godzin 50 minut podróż do stolicy Francji. Kolejny lot do Moskwy zajął mu 4 godziny 40 minut, a kolejne godziny w powietrzu spędził już w samolocie lecącym do Szanghaju. Po 9 godzinach i 20 minutach znalazł się w punkcie wyjścia. Podróż odbyła się pięcioma samolotami z czterema przesiadkami.
Mężczyzna, który stał się właśnie bohaterem mediów na świecie, nie ukrywa, że taka wyprawa, ukierunkowana na bicie rekordów, to momentami wojna nerwów. Azevedo do końca nie był pewien, czy w ogóle wyruszy w podróż, bo długo czekał na zgromadzenie wszystkich dokumentów. Komplet udało mu się zebrać zaledwie dwa dni przed startem. Nerwówka towarzyszyła mu również podczas przesiadek. Wystarczyło jakieś drobne potknięcie, by plan się nie powiódł. Oczywiście cały czas musiał się liczyć z tym, że już w trakcie podróży jego scenariusz pokrzyżować może również wypadek losowy albo nawet niekorzystne warunki pogodowe. Chwila niepewności towarzyszyła mu podczas lotu z Paryża do Moskwy, gdy doszło do burzy śnieżnej i samolot złapał godzinne opóźnienie.
Osiągnięcie Gila Azevedo jest niezwykłe, ale prawdopodobnie jego rekord nie uchowa się długo. Dość powiedzieć, że mężczyzna pobił rekord, który został ustanowiony zaledwie rok wcześniej. W 2016 r. pochodzący z Wielkiej Brytanii mnich Michael Barlett okrążył glob w 57 godzin 20 minut, śrubując w ten sposób własne osiągnięcie, które wynosiło 58 godzin i 44 minut. Jest niemal pewne, że już wkrótce znajdzie się ktoś, kto spróbuje jeszcze mocniej wywindować niedawny rezultat obu mężczyzn.
Co należy zrobić, by móc mienić się tytułem współczesnego Fileasa Fogga? W czasie takiej podróży raczej nie ma czasu na rozkoszowanie się widokami. By takie osiągnięcie zostało wzięte pod uwagę przez komisję zajmującą się badaniem rekordów, należy spełnić wiele warunków. Jednym z nich jest zaplanowanie trasy w taki sposób, by obejmowała postoje w dwóch miastach po przeciwległych stronach globu. Dodatkowo trzeba się postarać o zdjęcia i nagrania wideo, a także o zdobycie deklaracji świadków, którzy potwierdzą, że złożyło się wizytę we wskazanych lokalizacjach.
Azevedo podkreślił, że choć taka podróż odbywa się czasami w bardzo pospiesznej atmosferze, to nie oznacza to, że nie wynosi się z niej żadnego doświadczenia. Nawet taka bardzo ekspresowa wyprawa pozwala na kontakt z innymi kulturami
- W krótkim czasie udało mi się dowiedzieć, jak ludzie z różnych stron świata reagują na takie same sytuacje – powiedział Portugalczyk, który nazwał swoją podróż bardzo intensywną przygodą.