Pomyłka biura podróży sprawiła, że para Brytyjczyków została pozostawiona sama sobie na hiszpańskiej wyspie Lanzarote. Lois Light i jej chłopak Dexter wybrali się na wakacje z Tui. Lot z lotniska Gatwick na Kanary przebiegł bez zakłóceń.
Koszmarny powrót z wakacji
Para spędziła tydzień na Lanzarote, co kosztowało ich w sumie 1500 funtów (7690 zł). W dniu wylotu do domu czar prysł. Zadzwonił do nich przedstawiciel Tui z informacją, że oboje nie zostaną wpuszczeni na pokład samolotu do Wielkiej Brytanii.
Powodem miał być fakt, że podczas lotu do Hiszpanii zostali przyłapani na paleniu e-papierosów na pokładzie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Para od razu poinformowała biuro, że to pomyłka. Owszem, taki incydent miał miejsce w samolocie, ale dotyczył dwóch innych osób, i to dwóch kobiet. Tui jednak nie chciało słuchać ich wyjaśnień i para zmuszona była samodzielnie zarezerwować nowy lot do domu. Wydała na to 500 funtów (2563 zł).
Czytaj także: 500 zł za spływ. Polacy zaczęli omijać polskich górali
- Zrujnowało to nasze wakacje i spowodowało ogromny stres - mówi Lois, pielęgniarka z Norwich w Norfolk, cytowana przez "Daily Mail". - To szokujące, że taka pomyłka miała miejsce. Przedstawiciel Tui powiedział, że nie może nic zrobić, aby nam pomóc i wydawał się nam nie wierzyć - dodała.
Po powrocie do Norwich para walczyła o odszkodowanie, ale biuro orzekło, że podtrzymuje swoją decyzję. Dopiero po opublikowaniu swojej historii na Facebooku, Lois w końcu otrzymała przeprosiny od Tui. Biuro zaoferowało parze odszkodowanie i zapłaciło za koszty podróży. Lois przyznała jednak, że oczekuje więcej.
- Zwrócili nam koszty podróży i zaoferowali każdemu odszkodowanie w wysokości 500 funtów, ale to nie wystarczy - mówi. - To nie tak, że w naszym hotelu zepsuła się klimatyzacja albo zatruliśmy się jedzeniem. Niesłusznie oskarżyli nas o coś, co jest okropnym uczuciem.
Biuro podróży wydało specjalne oświadczenie. "Szczerze przepraszamy za utrudnienia, jakich doświadczyli w drodze do domu z Lanzarote. Niestety, błąd ludzki spowodował, że para została fałszywie zidentyfikowana. Przypadki takie jak ta są niezwykle rzadkie, a kwestie bezpieczeństwa traktujemy bardzo poważnie" - czytamy.