Wioska Brienz leży w kantonie Gryzonia, na wschodzie Szwajcarii. Została wybudowana na terenie opadającym w kierunku doliny. Wieża lokalnego kościoła pochyla się stale, a w budynkach pojawiają się coraz większe pęknięcia. Mieszkańcy Brienz, których jest ok. 70, przyzwyczaili się do dużych odłamków skalnych, spadających do ich ogrodów. Jednak geolodzy ostrzegają, że tempo osuwania się skał gwałtownie przyspiesza.
Czytaj także: Górska "drabina" dla najbardziej wytrwałych
Jak informuje PAP, początkowo władze zapowiadały możliwą ewakuację z Brienz jeszcze tego lata. Nakaz opuszczenia wsi wydano jednak nagle już we wtorek rano. Większości mieszkańców zaoferowano tymczasowe zakwaterowanie w sąsiednich wioskach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jestem gotowa. Ale myślę, że poczekam do ostatniej chwili - powiedziała starsza kobieta, stojąca na progu swojego domu z walizką.
Przyczyny zagrożenia lawinowego
Wiele osób zastanawia się, dlaczego wieś spotkał taki los w Szwajcarii - kraju, w którym stosowane są restrykcyjne przepisy budowlane. Jednak alpejskie regiony Szwajcarii są szczególnie wrażliwe na globalne ocieplenie. Gdy lodowce się kurczą, a wieczna zmarzlina wysoko w górach zaczyna topnieć, skały stają się niestabilne. Pomiary wykonane zeszłego lata wykazały, że szwajcarskie lodowce straciły ponad połowę swojej objętości w ciągu ostatnich 100 lat.
Czytaj też: Zarabia krocie na nieuwadze turystów
Nie pierwsza taka lawina
W 2006 roku ze szwajcarskiego szczytu Eiger w Alpach Berneńskich spadły ogromne kawałki skał, powodując zamknięcie szlaków turystycznych. Geolodzy ostrzegali wówczas, że takich zdarzeń można się spodziewać częściej. W 2017 roku olbrzymie osuwisko nawiedziło wioskę Bondo, również w Gryzonii, zabijając osiem osób i doprowadzając do zasypania ponad połowy wsi.
Geolodzy twierdzą, że skała ma się osunąć w stronę Brienz prawdopodobnie w ciągu najbliższych siedmiu dni. Nie można określić, czy będzie spadać stopniowo i ominie część wioski, czy też szybko, niszcząc całe Brienz. Mieszkańcy wioski nie tracą jednak nadziei i czekają na możliwość powrotu do swoich domów.
Źródło: PAP