W lipcu tego roku naukowcy realizowali projekt mający na celu rekonstrukcję części zamku oraz zachowanie jego ruin. W tym celu m.in. porządkowali jaskinię, znajdującą się pod twierdzą. Kilkadziesiąt lat temu bowiem również prowadzono tam badania, ale na ograniczoną skalę i teraz należało posprzątać po poprzednikach.
Jak podaje PAP, badacze natknęli się na nieznaną wcześniej konstrukcję. Fragment ogromnego filara podpierał sklepienie jaskini, a wraz z nim stojący wyżej zamek. Filar, wyskoki na kilkadziesiąt metrów, łączył się z grubym na ponad metr murem zamykającym jaskinię.
Cała konstrukcja pochodzi zapewne z XIII w., czyli z samych początków istnienia zamku. Jak przypuszczają badacze, budowniczowie, obawiając się o stabilność twierdzy, najpewniej chcieli wzmocnić mury, podpierając sklepienie jaskini. Ale to nie wszystkie znaleziska z tego miejsca.
W okresie renesansu pieczara służyła jako przyzamkowa spiżarnia, ale są ślady świadczące o tym, że była wykorzystywana znacznie wcześniej. Teraz odkryto bowiem ponad 200 narzędzi zrobionych przez neandertalczyków (Homo sapiens neanderthalensis) sprzed ok. 40 tys. lat.
Już rok temu naukowcy odkryli w jaskini piec metalurgiczny z XV w. służący do wytwarzania brązu. Takie jego umiejscowienie jest nietypowe, jak zauważają badacze, co najmniej na skalę polską. Piec emituje bowiem sporo ciepła i toksycznych spalin, co w zamkniętym pomieszczeniu nie jest zbyt bezpieczne. Pojawiają się więc spekulacje, że mógł być wykorzystywany w nielegalnych celach – możliwe, że służył np. fałszowaniu monet.
Pod piecem natomiast odkryto szkielet młodego psa. Najprawdopodobniej była to ofiara przesądów ówczesnych hutników, którzy chcieli zapewnić sobie pomyślny wytop. Była to więc tzw. ofiara zakładzinowa, która swoje korzenie ma jeszcze w czasach pogańskich. Hutnicy mieli bowiem rozległą wiedzę, ale kluczową rolę w ich pracy odgrywały łut szczęścia i intuicja.
Zamek popadł w ruinę jeszcze przed potopem szwedzkim (1655-1660), ale tajemniczy pies pojawia się również w jednej z legend, które powstały już w późniejszym okresie. Grupa chłopców miała wrzucić koledze czapkę do zamkowego lochu, a gdy biedaczysko zszedł do podziemi zobaczył czarnego psa. Zwierzę miało pilnować skarbów i przemówiło do chłopca ludzkim głosem, po czym wypełniło mu czapkę kosztownościami.
Treść legendy wydaje się więc być niezwykle zbieżna z odkryciami naukowców, trzeba zatem czekać na dalsze odkrycia. Być może okaże się, jak głoszą inne podania, że zamek ma podziemne połączenie z klasztorem na Jasnej Górze, a w rzekach, płynących głęboko pod twierdzą, taplają się złote kaczki.
Źródło: PAP
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.