Latanie w przestworzach i zwiedzanie różnych zakątków świata to fajna praca - fakt. Jednocześnie to praca ogromnie wymagająca, wycieńczająca fizycznie ze względu na zmiany czasu i warunki a także stresująca bo niosąca ze sobą bardzo dużą odpowiedzialność. Dodać do tego hałaśliwych, namolnych pasażerów i już nie każdy z nas miałby tyle samozaparcia, żeby postarać się o zatrudnienie w charakterze stewarda czy stewardessy.
Za tymi plusami i minusami idzie też cała gama metod, które stosuje personel pokładowy, żeby przelot był bezpieczny.
Pierwsza z metod zaczyna się już w momencie wejścia na pokład samolotu, kiedy stewardzi czekają, aby przywitać pasażerów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czy zdarzyło Ci się kiedyś wejść do samolotu i zobaczyć stewardessy stojące tutaj, witające Cię? Albo stewardessy spacerujące tam i z powrotem po przejściu? Powiem ci, co tak naprawdę robimy. Kiedy wchodzisz do samolotu i widzisz nasze uśmiechnięte twarze – my tak naprawdę patrzymy na ciebie od góry do dołu i staramy się znaleźć nasze ABP, czyli sprawnych fizycznie ludzi, którzy pomogą nam w sytuacji awaryjnej. Na przykład personel wojskowy, strażacy, pielęgniarki, lekarze. Tak więc w nagłych przypadkach, na przykład w przypadku konieczności wylądowania samolotu lub w przypadku naruszenia bezpieczeństwa, wiemy, kto jest na pokładzie naszego samolotu i kto może nam pomóc - wyjaśnia Kat Kamalani, która przez lata pracowała jako stewardessa.
To jednak nie koniec. Przechadzając się po samolocie, personel pokładowy przygląda się dokładnie, czy któreś z pasażerów nie jest przypadkiem przedmiotem handlu ludźmi. Jak się okazuje - takie osoby też podróżują samolotami linii lotniczych. Ważne, żeby je wyłapać i, w miarę możliwości, udzielić pomocy.
Stewardessa o sekretach pracy w samolocie. "Dzwonią bo chcą colę lub mają udar"
W momencie, kiedy pasażerowie zajmą już swoje miejsca wewnątrz samolotu, zaczynają dzwonić dzwonki po obsługę personelu pokładowego. Nigdy nie wiadomo, z jakim problemem dzwonią. Jak mówi Kat Kamalani, w jej środowisku przyjęło się określenie "Cola lub udar", co oznacza, że albo chcą coś do picia, albo to nagły przypadek medyczny i potrzebują pomocy.
Nigdy nie wiemy, co się wydarzy, dlatego musimy zareagować tak szybko, jak to możliwe. Na szczęście rzadko zdarza się taka sytuacja awaryjna. W większości przypadków, zanim samolot w ogóle wystartuje, ludzie narzekają i proszą, abyśmy przenieśli ich na lepsze miejsce - wyjaśniła Kat.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.