Pilot samolotu zgłosił awarię krótko po starcie. Już gdy był w powietrzu, okazało się, że z niewyjaśnionych dotąd powodów, nie ma przedniego koła. Wieża lotniska w Belfaście natychmiast zadecydowała o awaryjnym lądowaniu.
Bombardier Dash 8 przez około godzinę krążył wokół lotniska, by zgubić zbędne paliwo. Wiedzieliśmy, że manewr lądowania będzie niezwykle ryzykowny - skomentowała rzeczniczka linii lotniczych Flybe.
Obyło się bez ofiar. Jeden z pasażerów został zabrany do szpitala. Po uderzeniu maszyny o ziemię, poważnie skaleczył dłoń. Poza tym nikomu nic się nie stało. Należy jednak podkreślić, że tego typu manewry są niezwykle niebezpieczne. Choć piloci są szkoleni do lądowania w najbardziej ekstremalnych warunkach, to w praktyce posadzenie maszyny w Belfaście mogło skończyć się nawet eksplozją maszyny - podaje "Daily Mail".
Czarne chmury nad liniami Flybe. To kolejna awaria samolotu tej firmy w ostatnim czasie. W lutym tego roku podwozie maszyny lądującej w Amsterdamie dosłownie urwało się w chwili, gdy koła dotknęły pasa startowego. Brytyjska organizacja badająca wypadki lotnicze zapowiedziała, że przeprowadzi kontrolę samolotów Flybe.
Podobne lądowanie przeżyli też polscy turyści. W 2011 r. z powodu awarii samolot lecący z USA lądował w Warszawie bez wysuniętego podwozia. Kapitan Tadeusz Wrona)
za swoją postawę otrzymał nawet Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.