Lecąc na wakacje, jeden z czytelników o2 dostrzegł, że współpasażerowie zakupili w strefie bezcłowej przysłowiową "flaszkę". I o ile pewnie nie byłoby w tym niczego złego (w końcu w strefie bezcłowej kosztuje często mniej niż w sklepie z alkoholem), to panowie zamiast wypić ją na miejscu w pokoju hotelowym, konsumpcję rozpoczęli już na pokładzie samolotu.
"To dość częste wśród Polaków"
Ta sytuacja została jednak udaremniona przez obsługę lotu. Trzeba bowiem wiedzieć, że spożywanie własnego alkoholu w samolocie jest wzbronione. Jeśli mamy ochotę na coś mocniejszego, alkohol trzeba zakupić u stewardess. W przypadku niektórych linii (np. międzykontynentalnych), coś mocniejszego dostaniemy za darmo.
Wracając jednak do spożywania własnych trunków na pokładzie - postanowiliśmy sprawdzić, czy takie zachowania są na porządku dziennym, kto najczęściej się ich dopuszcza i czy załoga może na to przymykać oko.
To dość częste zachowanie. Wszyscy przypisują to Polakom, jednakże nie dotyczy to jedynie ich. Polacy jednak mają do tego większą skłonność - powiedziała w rozmowie z o2 Magda Klein.
Często wydaje się, że obsługa udaremnia takie zachowanie, ale chodzi tu najczęściej o barierę językową. Niektórzy pasażerowie udają, że nie wiedzą o co chodzi - dodała.
Impreza zaczyna się często jeszcze przed startem. W takich momentach interweniuje obsługa lotu - stewardessy i stewardzi. A oni mogą nie wpuścić pijanej osoby na pokład statku powietrznego.
Naszym podstawowym obowiązkiem jest zapewnienie bezpieczeństwa pasażerom. Wiele osób nie ma pojęcia, jak zareaguje na inne warunki panujące w samolocie, np. zmianę ciśnienia. Są przypadki, że pasażerowie już się wtaczają na pokład, dosłownie, albo wchodzą już lekko pijani, dorobią się w nim jeszcze bardziej i nie są w stanie z niego wyjść. Mamy pełne prawo, by nie wpuścić na pokład pasażera, od którego czuć alkohol i który dziwnie się zachowuje - przekonuje Magda, która jak sama przyznała, widziała już niejedną tego typu sytuację.
Czytaj też: Małgorzata Ostrowska-Królikowska poszła na zakupy. Spotkania z tą osobą się nie spodziewała
Niektórzy po prostu nie mają umiaru - dodaje.
Gdy jednak "impreza" rozkręci się już w powietrzu, załoga musi interweniować niemal od razu. Na początku są to z jej strony jedynie upomnienia. W zależności od tego, jak reagują pasażerowie, którym zwrócono uwagę, podejmowane są dalsze kroki.
Miałam raz taki lot, z Warszawy do Aten. Pasażerowie weszli już "po spożyciu", jednakże nie widziałam niczego niepokojącego. "Impreza" zaczęła się po starcie, a był to nocny lot, gdzie większość osób chciała po prostu spać. Po pierwszym upomnieniu imprezowi pasażerowie twierdzili, że "rozumieją". Po drugim jednak zaczęły się wyzwiska. Jeden pan powiedział mi, że "ja jestem dla niego, a nie on dla mnie i jak on będzie coś chciał, to on to ma dostać". Impreza rozkręciła się do tego stopnia, że musiałam powiedzieć, że jeśli państwo się nie uspokoją, to będziemy mieli międzylądowanie na ich koszt i że muszę prosić o ich paszporty. Na szczęście wtedy impreza się skończyła - przyznała kobieta.
W tym przypadku do międzylądowania nie doszło. Gdy jednak do niego dojdzie bądź gdy samolot z agresywnymi i pijanymi pasażerami wyląduje na lotnisku docelowym, takie osoby mogą zostać wyprowadzone przez policję lub tak jak w Polsce - specjalną, uzbrojoną jednostkę.
Załoga wówczas spisuje specjalny protokół. Jeśli osoba wyprowadzona przyzna się do opisanych rzeczy, sprawa zostaje załatwiona, jeśli nie - sprawa trafia do sądu grodzkiego. Załoga występuje wtedy w roli świadków zdarzenia.
Pasażer agresywny jest często nieprzewidywalny. A jak się okazuje, nie dotyczy to jedynie pijanych osób. Zdarzają się tacy, którzy są "po używkach".
Gdy robiłyśmy z koleżanką serwis, zauważyłam, że pan szarpał się z klamką i próbował otworzyć drzwi. Często ludzie szukają toalety, więc wyjaśniłam mu, gdzie ona się znajduje, jednak gdy dalej szarpał za tę klamkę, już wiedziałam, że coś jest nie tak. Pan był rozbiegany, nie wiedział, co ma robić, angielskiego nie rozumiał, polskiego nie rozumiał, norweskiego nie rozumiał. Zaczął się szarpać z jedną z moich koleżanek, na szczęście pomógł nam jeden z pasażerów. Nasze linie mają taki specjalny zestaw i pan został przywiązany do fotela - przypięty specjalnymi pasami. Musieliśmy mieć międzylądowanie gdzieś w Norwegii - powiedziała stewardessa, która tę i inne podobne sytuacje opisuje na swoim instagramowym profilu "latajaca_mama".
Nasza rozmówczyni przyznała, że imprezowi pasażerowie najczęściej zdarzają się na lotach czarterowych. To wtedy właśnie większość osób leci na wakacje i chce oderwać się od szarej rzeczywistości. To jednak nie powinno usprawiedliwiać ich zachowania, ponieważ na pokładzie znajdują się również inne osoby.
Należy pamiętać o tym, że lecą z nami często małe dzieci czy chociażby osoby, które boją się latać. Im taki dodatkowy stres nie jest potrzebny. Niestety, często ludzie nie zwracają na to uwagi - przyznała.
To właśnie dlatego obsługa już na samym starcie informuje o zakazie spożycia własnego alkoholu na pokładzie. Wszystko po to, by została zachowana kontrola i umiar. Bo zdaje się, na bezpieczeństwie i bezstresowym locie powinno wszystkim zależeć...
Karolina Sobocińska, dziennikarka o2