Tak wiele mówi się o tym, że głupie żarty na temat bomby czy broni na lotnisku mogą skończyć się źle, a turyści wciąż je popełniają. Później są zdziwieni, ale nie ma już odwrotu.
Powiedział, że ma bombę w bagażu
Przekonał się o tym 36-letni podróżny, który 12 listopada na Lotnisku Chopina powiedział, że w bagażu ma trotyl oraz bombę.
Do zdarzenia z udziałem Polaka doszło podczas kontroli bezpieczeństwa w strefie AB warszawskiego Lotniska Chopina.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Według oświadczenia pracownika dokonującego kontroli pasażerów pod kątem bezpieczeństwa, jeden z podróżnych stwierdził, że w swojej podręcznej torbie posiada trotyl oraz bombę - czytamy w komunikacie SG.
O incydencie zostali natychmiast poinformowani funkcjonariusze z Grupy Interwencji Specjalnych z Placówki Straży Granicznej Warszawa-Okęcie, którzy udali się na miejsce w celu skontrolowania sytuacji i sprawdzenia bagażu mężczyzny.
Pasażer został odizolowany od innych podróżnych, a następnie wraz z bagażem podręcznym został sprawdzony pod kątem posiadania przedmiotów niebezpiecznych. Wynik był negatywny.
Mandat i zakaz lotu
Z uwagi na to, że podróżny nie posiadał bagażu rejestrowanego od razu przeprowadzono go do pomieszczeń służbowych Straży Granicznej, gdzie zostały podjęte wobec niego czynności w sprawie o wykroczenie z art. 210 ust. 1 pkt. 5a Ustawy Prawo Lotnicze - informują funkcjonariusze SG.
Mężczyzna otrzymał mandat w wysokości 500 zł. Co ważne, przeprosił za swoje zachowanie, twierdząc, że to był tylko żart, ale to nic nie dało.
Za ten żart zapłacił słono, bo nie został wpuszczony przez kapitana na pokład samolotu i tym samym nie poleciał do Holandii - podsumowali funkcjonariusze SG.