Pryszczyca to choroba, która od lat budzi niepokój wśród hodowców zwierząt gospodarskich. Jej wirus jest wyjątkowo zjadliwy i może rozprzestrzeniać się na duże odległości, nawet drogą powietrzną. Prof. Zygmunt Pejsak z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie podkreśla, że zagrożenie dla Polski jest realne, zwłaszcza w kontekście ostatnich ognisk choroby w Niemczech, na Węgrzech i Słowacji.
Zagrożenie dla Polski jest realne
Choć w Polsce pryszczyca nie występuje od 1971 r., ostatnie przypadki w krajach sąsiednich budzą obawy. Ministerstwo rolnictwa rozważa ograniczenie liczby przejść granicznych dla transportów zwierząt oraz wzmożenie kontroli weterynaryjnych. Choroba dotyka zwierzęta parzystokopytne, takie jak krowy, świnie i owce, a jej objawy to m.in. pęcherze na języku i racicach oraz gorączka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prof. Pejsak zaznacza, że pryszczyca nie stanowi zagrożenia dla ludzi, choć w Wielkiej Brytanii odnotowano nieliczne przypadki zakażeń wśród osób zajmujących się utylizacją padłych zwierząt. W Unii Europejskiej jedyną akceptowaną metodą zwalczania choroby jest wybicie i utylizacja zakażonych zwierząt. Właściciele gospodarstw powinni rygorystycznie przestrzegać zasad bioasekuracji, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się wirusa.
Wirus mógł dotrzeć z Turcji
Według prof. Pejsaka, wirus pryszczycy mógł trafić do Niemiec z Turcji, jednak nie jest jasne, jak dotarł na Węgry i Słowację. Obecnie na Słowacji znanych jest pięć dużych ognisk choroby. Jeśli sytuacja nie zostanie opanowana, istnieje ryzyko, że wirus dotrze do Polski.
Ekspert uspokaja, że wirus pryszczycy nie jest niebezpieczny dla ludzi, a w Polsce nie ma obecnie przypadków tej choroby. Każde zwierzę przed ubojem jest badane, co zapewnia bezpieczeństwo mięsa dostępnego w sklepach.