W naszym kraju trwa sezon chorobowy. W przychodniach pojawia się sporo pacjentów, natomiast lekarze muszą się mierzyć z niemałym obciążeniem. Właśnie dlatego pojawił się pomysł wdrożenia zwolnienia lekarskiego "na żądanie".
L4 na żądanie nie byłoby nadużywane. Powinniśmy dążyć do tego, aby państwo miało pełne zaufanie do obywatela. To nie są czasy, gdy każdy z nas brałby co chwila takie L4, bo wywoływałoby to podejrzenia u pracodawcy i kolegów z pracy, że coś jest nie tak. W wielu państwach pracodawcy można zgłosić niedyspozycję zdrowotną, jeśli kogoś np. boli brzuch, bo popełnił błąd dietetyczny - przekazał na antenie Polsat News dr Łukasz Jankowski, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jankowski twierdzi, że takie rozwiązanie stanowiłoby odciążenie lekarzy. Zwolnienia nie musiałoby być bowiem konsultowane z medykami.
Pracodawcy protestują. Byłyby nadużycia?
Pomysł prezesa NRL wywołał sporo emocji. Do tej koncepcji w rozmowie z "Super Expressem" odniósł się Mikołaj Zając, ekspert rynku pracy, prezes Conperio, firmy doradczej zajmującej się problematyką absencji chorobowych.
W praktyce pracownicy zyskaliby zatem dodatkowe 4 dni urlopu. Propozycja NRL z pewnością nie rozwiązałaby bolączek służby zdrowia. Ponadto, poruszona nie została kwestia związana z pokryciem kosztów dodatkowej nieobecności pracowników w zakładzie pracy, pobieraniem przez nich wynagrodzenia za ten okres i choćby tego, czy chory miałby w tym czasie leżeć w łóżku czy może mógłby się przemieszczać - zaznaczył.
Portal money.pl spostrzegł natomiast, że "Narodowy Fundusz Zdrowia podsumował, że w ubiegłym roku teleusługi medyczne stanowiły 25 proc. świadczeń. W niektórych placówkach było to aż 90 proc.".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.