Zatrucia tym grzybem mogą być wyjątkowo groźne. Wystarczy zaledwie jeden kapelusz, aby doprowadzić do śmierci. Jak podkreśla mykolog dr hab. Marta Wrzosek w rozmowie z Polską Agencją Prasową (PAP), toksyny zawarte w muchomorze sromotnikowym działają niezwykle destrukcyjnie na organizm człowieka.
Czasem wystarczy zjeść jeden kapelusz, by umrzeć na skutek zatrucia – mówi ekspertka.
Muchomor zielonawy zawiera kilka rodzajów toksycznych związków, w tym fallotoksyny, takie jak falloidyna i fallolizyna, oraz amatoksyny, jak amanityna. Jak tłumaczy Wrzosek, fallotoksyny niszczą komórki krwi, ale są stosunkowo nietrwałe – ulegają rozkładowi podczas gotowania.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niestety, amatoksyny, które są jeszcze bardziej niebezpieczne, są odporne na działanie wysokiej temperatury. Wrzosek zwraca uwagę, że "amanityna się tak łatwo nie rozkłada i nawet długie gotowanie jej nie niszczy". Amatoksyny muszą być podgrzane do co najmniej 260 stopni Celsjusza, aby straciły swoje właściwości toksyczne. Osiągnięcie takiej temperatury w domowych warunkach jest praktycznie niemożliwe.
To właśnie obecność amanityny sprawia, że muchomor zielonawy jest tak niebezpieczny. Amanityna atakuje wątrobę, blokując wytwarzanie RNA, co prowadzi do śmierci komórek.
Cała maszyneria komórkowa w wątrobie staje. To tak, jak byśmy włożyli kij w szprychy roweru – już nie pojedzie dalej. Tak samo jest z wątrobą – obrazowo tłumaczy mykolog.
Zatrucie muchomorem sromotnikowym ma niestety często tragiczne konsekwencje, ponieważ objawy pojawiają się z dużym opóźnieniem – nawet po 16 godzinach od spożycia. Gdy pojawiają się takie symptomy, jak zawroty głowy, wymioty, biegunka czy kolki, toksyny zdążyły już przeniknąć do krwiobiegu i zacząć niszczyć organizm. W tej sytuacji kluczowe staje się jak najszybsze przewiezienie osoby zatrutej do szpitala, gdzie możliwe będzie natychmiastowe podjęcie leczenia.
Czas ma tu podstawowe znaczenie – ostrzega dr hab. Wrzosek, podkreślając, że jedynym ratunkiem dla zatrutych bywa przeszczep wątroby.
Znalezienie odpowiedniego dawcy w krótkim czasie jest jednak nie ladawyzwaniem, szczególnie że liczba miejsc na oddziałach intensywnej terapii w mniejszych szpitalach jest ograniczona. To sprawia, że lekarze muszą podejmować trudne decyzje dotyczące priorytetów w leczeniu pacjentów.
Czytaj więcej: Poszli na grzyby. Tragedia w lesie w Wielkopolsce.
Mykolog zwraca także uwagę na problem rodzinnych zatruć. Zdarza się, że muchomor sromotnikowy trafia do wspólnego garnka z innymi grzybami, a wtedy zatruciu ulegają całe rodziny. Choć liczba przypadków zatruć muchomorem zielonawym spada, co jest zasługą rosnącej świadomości grzybiarzy, wciąż nie można tracić czujności. Jak podkreśla Wrzosek, w tym roku zanotowano tylko jeden przypadek zatrucia muchomorem sromotnikowym.