Małżonka pana Romana, Felicja Henia, skończyła 92 lata. Mimo zaawansowanego wieku pan Roman każdego dnia podejmuje heroiczną pracę, aby opiekować się swoją nieuleczalnie chorą żoną. W teorii nieuleczalną. W praktyce pan Roman wierzy, że jego żona doczeka leku, który ją wyleczy.
Najważniejsze, jak chora osoba ma swojego bliskiego człowieka. Ona ma mnie, ona to czuje. A to dużo daje energii. Ona jest chora, ale jest zadowolona, że ma kogoś, kto ją wspiera. To jest najważniejsze w tej chorobie - mówi pan Roman.
Czytaj także: Wypij zamiast kawy. Mózg będzie lepiej odżywiony
Mężczyzna wciąż nie traci nadziei, że żonie uda się wyzdrowieć. Codziennie wykonuje z nią zarówno ćwiczenia fizyczne, jak i ćwiczenia pamięci. Są to podstawowe kwestie - dni tygodnia, dni miesiąca...pan Roman pyta panią Henię czy pamięta jego imię i nazwisko.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Musisz uczyć się mówić i musisz uczyć się chodzić. Bo już trochę mówisz i chodzisz. Jak będziesz chodzić, to pójdziemy do lasku. A wrócisz na wózku - cierpliwie tłumaczy na jednym z filmów swojej żonie pan Roman.
Oprócz dbania o żonę, pan Roman dba też o kanał internetowy, który prowadzi na Facebooku. Jak mówi - to pomaga mu mieć kontakt z innymi internautami, a także pokazuje rzeczywistość, jaka towarzyszy życiu z Alzheimerem.
Czytaj także: Zawiera rakotwórcze BPA. Może prowadzić do alzheimera
Dzięki komunikacji z Internetu pan Roman dowiaduje się wielu informacji na temat choroby żony. Jak mówi - w USA już opracowano lek na Alzheimera. Ma być dostępny z końcem tego roku.
Zaczęło się od czajników
Pan Roman wspomina, że początki choroby u żony rozpoznał, kiedy zaczęła spalać czajniki elektryczne. Z początku pan Roman myślał, że pani Henia zapomina. Ona jednak stawiała plastikowe czajniki elektryczne na czajniku gazowym.
Człowiek po przejściach
Pan Roman był 11-letnim dzieckiem, jak na własne oczy widział bombę, która zabiła jego mamę w 1944 roku.
Głowa oddzielnie, ręce oddzielnie... - opowiada ze łzami w oczach.
Kilka miesięcy później niemiecki pocisk artyleryjski zabił jego 14-letnią siostrę.
Mężczyzna był wcześniej żonaty. Miał syna chorego na zanik mięśni. Dlatego pan Roman żeglował - jak najwięcej, po całym świecie. Był w Afryce, Ameryce Północnej... Robił to dla pieniędzy - chciał uzbierać na samochód, który będzie dostosowany do przewożenia chorych osób. Niestety syn zmarł w wieku 17 lat, a małżeństwo pana Romana się rozpadło.
Mimo takich doświadczeń pan Roman się nie poddał. Jak mówi - kiedy poznał panią Henię, na nowo nauczył się uśmiechać i czerpać radość z życia.