Lokale gastronomiczne nad polskim morzem oferują bardzo szeroki wachlarz lokalnych potraw. Gatunki ryb, które możemy zamówić, to m.in.: pstrąg, sandacz, morszczuk, łosoś, miruna, śledź, makrela, flądra, szprotka, miętus, karp, jesiotr, halibut, szczupak, okoń, dorsz i panga.
Lekarze i dietetycy od dawna polecają jedzenie ryb przynajmniej dwa razy w ciągu tygodnia. Są zdecydowanie lepszym wyborem niż czerwone mięso. Znajdziemy w nich takie cenne elementy jak: witamina A, D, E, K, fosfor, jod, magnez, selen, mangan, miedź, białko i wielonienasycone kwasy tłuszczowe (omega-3 i omega-6). Przed wyborem ryby warto jednak wiedzieć, która z nich jest nie tylko smaczna, ale również zdrowa. Ekspertka zdecydowanie odradza jedzenie pangi, która niestety jest powszechna w menu Polaków.
To nie jest ryba występująca naturalnie w przyrodzie. Panga to twór genetyczny stworzony na potrzeby szerokiego rynku konsumpcyjnego. Hoduje się ją głównie w Wietnamie w basenach. Odpowiednio się ją karmi, podając m.in. hormony wzrostu, tak by w krótkim czasie uzyskała odpowiedni gabaryt – podkreśliła w rozmowie z WP abcZdrowie dietetyczka Agnieszka Piskała-Topczewska.
Ekspertka ostrzega też przed jedzeniem łososia pochodzącego z hodowli, podczas której stosuje się antybiotyki i hormony wzrostu. Zdaniem dietetyczki w trosce o nasze zdrowie powinniśmy wybierać ryby żyjące krótko. Można do nich zaliczyć dorsza lub flądrę, która jest rybą niskodenną, dlatego w jej mięsie nie znajdziemy zbyt dużej ilości toksycznych substancji. Warto również sięgać po makrele, śledzia i sardynkę.
Poza tym należy zwrócić uwagę, w jaki sposób jest przygotowana i podana zamówiona przez nas ryba. Produkt smażony w głębokim tłuszczu z dodatkiem frytek i majonezu podnosi stężenie złego cholesterolu LDL we krwi i dostarcza do naszego organizmu sporo pustych kalorii. Regularne sięganie po tego rodzaju dania zwiększa ryzyko rozwoju miażdżycy, zawału serca, udaru mózgu, nadwagi, otyłości i niektórych chorób nowotworowych.