Z aktu oskarżenia sądu w Suwałkach: Na początku roku 1925 mieszkanka wsi Smolniki gminy Kadaryszki Michalina Ż. oddała 13-letnią swą córkę z pierwszego małżeństwa Mariannę J. na obowiązek do gospodarza z sąsiedniej wsi Jedoziory Józefa M.
Wiosną tego roku Marianna J. wypowiedziała się wobec rodziców, że nie będzie dalej służyć u M., bo jest tam niedobrze. W pierwszych dniach maja Marianna znów przyszła do matki swej i oświadczyła, że więcej na służbę nie pójdzie, bo gospodarze nie dają jej chleba.
Atoli matka ją skrzyczała i odprowadziła ją z powrotem do M. Parę dni później Marianna Ślużyńska, dowiedziawszy się od Michaliny Ż., iż ta córkę swą Mariannę odprowadziła z powrotem do M., oświadczyła:
– Wyście chyba nie jej matka.
I oznajmiła, że żona Józefa M. mówiła jej, Ślużyńskiej, że mąż Józef dobiera się do dziewczynki Marianny, zaczepia ją i szarpie. Zaraz po tym Michalina odebrała swoją córkę Mariannę od M. i zapytała się jej, czy to prawda jest, co ludzie mówią.
Okazało się, że tak. Dwudziestosiedmioletni Józef M. dwa razy próbował dziewczynkę zgwałcić. Pierwszym razem było to wiosną 1925 roku. Marianna zamiatała podłogę w kuchni. W pokoju obok siedziała gospodyni z dziećmi.
„Józef M. powalił Mariannę przemocą na łóżko w kuchni, położył się na nią, zadarł spódniczkę i zaczął grzebać się palcami między jej nogami. Gdy na jej krzyk przybiegła gospodyni, M. puścił ją.
M. zaczęła wymyślać na męża, a ten powiedział jej:
«Jak zechcę, to jej zrobię dziecko. To nie twój interes. Ty je chować będziesz»”.
Po kilku tygodniach zaatakował dziewczynkę, gdy żony nie było w domu. Ale był trzyletni synek. Gdy usłyszał płacz służącej, płakał,mwołając: – Tatuś Manię bije!
Józef M. puścił dziewczynę. Marianna powiedziała gospodyni, co się stało, ale wstydziła się rozmawiać o tym z matką. Tymczasem cała wieś huczała, że
M. molestuje trzynastoletnią swoją służącą. Kiedy matka dowiedziała się od znajomej, że jej córka jest napastowana seksualnie przez gospodarza, poszła z córką od razu na komisariat i do lekarza. Badanie wykazało, że dziewczynka nie straciła dziewictwa.
M. przed sądem zaprzeczał wszystkiemu, twierdząc, że matka dziewczyny oskarża go, bo zabrała ją przed czasem i boi się, że to on złoży skargę do sądu. Sędziowie nie uwierzyli mu. Miał na wsi reputację kobieciarza i człowieka niemoralnego, a jego poziom umysłowy i kulturalny uznano za niski. Został skazany na rok więzienia – po sześć miesięcy za każdy czyn.
Nieznana jest skala napastowań seksualnych ze strony chlebodawców. To ciemne liczby, zdarzenia rozgrywające się z dala od obcych oczu. Jeśli nie ma świadków lub śladów, a tylko słowo przeciwko słowu, to rzadko walka jest wygrana.
Trzynastoletnia Stanisława L. została przez rodziców oddana na służbę do Antoniego C., gajowego we wsi. Był początek 1929 roku. W maju – zeznała potem Stanisława L. przed sądem – gajowy „podszedł do niej, obalił ją przemocą na łóżko i pomimo iż Leszczyńska opierała mu się i wzywała pomocy,* dokonał z nią wbrew jej woli stosunku płciowego”*.
Dziewczynkę poddano badaniom ginekologicznym i biegły stwierdził, że „naddarcie błony dziewiczej nastąpiło przed pół rokiem przez wprowadzenie do pochwy organów płciowych członka męskiego”. Tym samym potwierdził wersję służącej.
Sąd jednak zakwestionował wiarygodność dziewczynki. Stwierdzono, że nie jest możliwe, aby Antoni C. zgwałcił służącą, wiedząc, że w kuchni obok znajduje się jego żona i jeszcze kilka osób. Ponadto według biegłego, wbrew zeznaniom Stanisławy L., musiała ona współżyć częściej niż raz. A to zasiało wątpliwości wśród sędziów.
Sam oskarżony zaprzeczył gwałtowi, twierdząc, że to matka dziewczyny ukartowała sprawę. Sąd uniewinnił Antoniego C. Sprawa była dla dziewczyny przegrana już od początku.* Słowo służącej przeciw słowu gajowego*. Żadnych świadków, jedynie opinia biegłego, w dodatku niezbyt klarowna. Wyrok nie okazał się zaskoczeniem.
Fragment pochodzi z książki Joanny Kuciel-Frydryszak "Służące do wszystkiego".
To pierwsza publikacja na polskim rynku dotyczącą najniższego szczebla hierarchii służby domowej - grupy zawodowej kobiet w Polsce w pierwszej połowie XX wieku. To opowieść złożona z dokumentów, relacji, wspomnień, fragmentów literatury; reportaż trzymający w napięciu jak kryminał. Autorka dotarła do materiałów, które odsłaniają dość ponury obraz, ale pozwalają przypomnieć te ważne, choć przebywające w cieniu, postaci życia rodzinnego tamtego czasu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.