Włazy były przywiązane do mostu znajdującego się nad torami. Dwie ukradzione pokrywy do studzienek były przymocowane liną, natomiast trzecia znajdowała się na szynach - donosi serwis thelocal.de.
Mogło skończyć się nawet śmiercią. Na szczęście, metalowe pokrywy uszkodziły jedynie przednią szybę nadjeżdżającego pociągu. Siła uderzenia była jednak na tyle duża, że szkło pękło, tworząc otwór wielkości włazu.
Na włazach i linach znaleziono odciski palców maszynisty. Początkowo funkcjonariusze policji rozpatrywali sprawę pod kątem próby zabójstwa któregoś z maszynistów bądź też pasażerów pociągu. Kiedy jednak odkryli DNA mężczyzny, na śledztwo rzuciło to nowe światło.
Mężczyzna twierdzi, że to jego zaatakowano. Policja biorąc pod uwagę nowe dowody podejrzewa, że to właśnie maszynista sam rozwiesił żelazne włazy. Po uzyskaniu nakazu przeszukania jego mieszkania, został on aresztowany, jednak szybko po tym stwierdzono, że nie stwarza ryzyka ucieczki, po czym wypuszczono go na wolność.
W chwili zderzenia maszynista był sam w pociągu. Władze twierdzą, że pojazd jechał wtedy z mniejszą prędkością, ponieważ przygotowywał się do wjazdu na stacje kolejową. Powód rozwieszenia pokryw kanalizacyjnych przez mężczyznę wciąż jest badany.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.