Naukowcy chcą wysysać dwutlenek węgla z atmosfery. Do tego celu użyją gigantycznych wentylatorów, akumulujących szkodliwą substancję. Potem zanieczyszczenia umieszczą pod ziemią, gdzie będą o wiele mniej szkodliwe. Taka instalacja działa już w Szwajcarii. Firma Climeworks postawiła pierwszą na świecie placówkę do wyłapywania dwutlenku węgla. Koszt takiego przedsięwzięcia to 23 miliony dolarów.
Firmy takie jak Climeworks bardzo skutecznie gromadzą pieniądze. Jak podaje Reuters, koncentrują wokół siebie rządy różnych krajów i filantropów takich jak Bill Gates czy nawet Europejską Agencję Kosmiczną. Zatem należy spodziewać się w przyszłości większej liczby "odkurzaczy".
Na razie system nie jest wydajny. Wydobycie tony dwutlenku węgla kosztuje 600 dolarów, zaś pełna przepustowość elektrowni to tylko 900 ton rocznie. To tyle, ile produkuje w tym samym czasie 45 Amerykanów. Plany zakładają, że koszt zostanie zredukowany do 100 dolarów i że do końca 2025 roku uda się wyłapywać już 1 proc. produkowanego przez człowieka dwutlenku węgla. Obecnie kara za wyemitowanie tony zanieczyszczeń w UE wynosi 5 dolarów.
Druga koncepcja zakłada zredukowanie promenowania słonecznego. Naukowcy z Uniwersytetu Harvarda wpadli na pomysł "przyciemnienia" największego emitera ciepła w naszym układzie słonecznym. Badacze chcą wypuścić na dużej wysokości specjalne gazy, które mają zredukować ilość promieniowania docierającego do powierzchni. Do tej pory zebrali 7,5 mln dolarów i planują zrealizować pierwszą próbę już za rok.
Ta koncepcja jest szalona. Raczej nie ma szans na powodzenie. W przeciwieństwie do pierwszej. Teraz wygląda to skromnie, jednak z czasem może rozwinąć się w bardzo ciekawym kierunku - komentuje profesor Raymond Pierrehumbert z Oxfordu.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.