Mieszkaniec Bydgoszczy chciał odwiedzić córkę w szkole. Mężczyzna rozstał się z żoną i dziecko widzi tylko od czasu do czasu. Nie stracił praw do opieki. Poszedł pod szkołę córki, aby zapytać, jak idzie jej nauka, a przy okazji wręczyć prezent na mikołajki. Na spotkanie nie pozwoliła dyrektorka szkoły, kazała opuścić jej teren i groziła wezwaniem policji.
Policję zamiast dyrektorki wezwał ojciec dziewczynki. Zgłosił, że został bezprawnie wyrzucony z miejsca publicznego. Mężczyzna przez dwie godziny stał przed szkołą czekając na przyjazd policji – relacjonuje pomorska.pl. Jego zdaniem policjanci nie podjęli żadnych działań, ale uznali, że dyrektorka zachowała się nieprawidłowo.
Ojciec próbował też wręczyć prezent córce przez pośrednika. Poprosił dyrektorkę szkoły, aby przekazała zabawkę córce, ta jednak się nie zgodziła. Wcześniej próbował wręczyć dziecku prezent przez wychowawczynię klasy, nauczycielka miała zaproponować, aby przekazał prezent osobiście.
Szkoła nie ma sobie nic do zarzucenia. Dyrektorka powiedziała dziennikarzom "Gazecie Pomorskiej”, że postępowała zgodnie z postanowieniami sądu. Ojciec dziewczynki podkreśla w rozmowie z gazetą, że chociaż nie mieszka z córką, to ma pełne prawa rodzicielskie, a kontakt z dzieckiem nie jest zakazany ani ograniczony przez sąd. Zapowiada, że złoży petycję o odwołanie dyrektorki.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.