Korespondencję odkryto na dnie Oceanu Atlantyckiego. Przewożący ją statek towarowy zatonął prawdopodobnie w 1941 roku. Phyllis Ponting pamięta, że w ostatnim liście do narzeczonego, który w tym czasie stacjonował ze swoim regimentem w Indiach, przyjęła oświadczyny mężczyzny. Gdy nie dostała odpowiedzi, domyśliła się, że zmienił zdanie. Prawda była zupełnie inna.
Płaczę ze szczęścia. Chciałbym, żebyś tu była, gdy otworzyłem list. Gdybyś tylko wiedziała, jak szczęśliwym czyni mnie twoja odpowiedź, kochanie - pisał Bill Walker.
Ponting do dziś nie wie, czy jej narzeczony przeżył wojnę. "Wydaje mi się, że zginął. Gdyby tak nie było, odnalazłby mnie pod starym adresem. Wzięlibyśmy ślub. Bardzo mnie kochał" - mówi 99-latka, która wyszła za innego mężczyznę. Jak donosi "Independent", para ma czworo dzieci, doczekała się też czworga wnucząt i siedmiorga prawnucząt.
List Walkera odnaleźli archeolodzy poszukujący srebra. Zamiast kruszcu odkryli jednak setki wysłanych z Indii prywatnych listów, które nigdy nie dotarły do rąk adresatów. Korespondencję można podziwiać na wystawie "Głosy z głębin" w londyńskim Muzeum Poczty.
To największa w historii kolekcja listów wydobytych z wraku. Nie powinny były się zachować, ale brak światła i tlenu sprawiły, że w miejscu, gdzie leżały, panowały warunki takie jak w zaplombowanej metalowej puszce włożonej do zamrażalnika. W laboratorium udało nam się stopniowo odczytać litery - powiedział kurator wystawy Shaun Kingsley.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.