Na przełomie marca i kwietnia większość plaż w Australii była pełna turystów. Ludzie korzystali z pięknej pogody i słońca i wyszli z domów. Zignorowali nałożone w kraju ograniczenia i nie reagowali na upomnienia policji.
Mandat za złamanie nowych zasad wynosi około 11 tys. australijskich dolarów (28 tys. złotych). W ubiegłym tygodniu wypisano dziesiątki takich kar, jednak to nie powstrzymało ludzi. W Internecie pojawiło się wiele zdjęć z plaż obleganych przez wczasowiczów.
Tłumy zebrały się na plaży w Manly. Tam przypadkowo przypłynął żarłacz biały i dziesiątki osób stłoczyło się na brzegu aby podziwiać z bliska ten rzadki okaz. Rekin został natychmiast stamtąd zabrany, a tłum rozpędzony. Z kolei plaża w mieście Bondi musiała zostać zamknięta. Ludzie deklarowali, że będą na niej wypoczywali tak długo jak będzie otwarta.
W Australii podobnie jak w innych państwach na obywateli nałożone są restrykcje. Z domu można wyjść tylko w najpilniejszych potrzebach: do pracy, do sklepu lub żeby poćwiczyć (zachowując wszelkie zasady bezpieczeństwa). Nie sprecyzowano jednak, jakie aktywności można nazwać "ćwiczeniami". Ludzie wykorzystują to jako wymówkę żeby np. posiedzieć na plaży czy pójść do parku.
W Australii potwierdzono już prawie 5,5 tys. przypadków koronawirusa. Odnotowano także 28 zgonów. Restrykcje mają obowiązywać do końca czerwca.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.