W imprezie, która odbyła się około dwa tygodnie temu na australijskiej plaży Bondi miało wziąć udział kilkaset osób. Po tym, jak u 10 spośród uczestników wykryto koronawirusa, obawy o dalszym rozprzestrzenieniu się choroby wzrosły. Uczestnicy, u których odnotowano pozytywny wynik testu, pochodzą z Argentyny i Chile.
Mogą zmierzyć się z kłopotliwymi konsekwencjami. Turyści obawiają się o swoją sytuację podczas kwarantanny, gdyż nie kwalifikują się do świadczeń socjalnych ani płatnego urlopu - donosi "The Sun".
Uznawaliśmy to jako coś odległego od nas. Nikt nigdzie o tym nie wspominał. Zaczęłam zdawać sobie sprawę z sytuacji dopiero trzy dni po imprezie - mówiła uczestniczka imprezy, zarażona koronawirusem.
Zobacz także: Nowe przepisy ws. koronawirusa. Można jeździć na rowerze, na motocyklu raczej nie
Turyści pierwsze symptomy, takie jak bóle ciała i katar, zauważyli niedługo po imprezie. Jedna z zarażonych mieszkała w hotelu z 12 innymi autostopowiczami. Po pojawieniu się pierwszych objawów, natychmiast trafiła do hotelowej izolatki.
Według kobiety turyści wciąż nie biorą na poważnie ryzyka związanego z koronawirusem. Także zaniepokojeni internauci publikują zdjęcia plaż pełnych ludzi wypoczywających podczas ubiegłego weekendu.
Do sytuacji odniósł się premier Scott Morrison. Potępił zachowanie turystów oraz organizatorów imprez. Rząd australijski wprowadził także dodatkowe ograniczenia, uniemożliwiające zgromadzenia. Zamknięto puby i miejsca kultu religijnego, a także place zabaw, biblioteki, muzea i plaże.
Koronawirus szybko rozprzestrzenia się w Australii. Do tej pory odnotowano 2766 zakażeń oraz 12 przypadków śmiertelnych.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.