Została wypisana ze szpitala niecałą godzinę po porodzie. Nicola Kinloch urodziła córkę w szpitalu oddalonym o 30 km od tego, w którym jej mąż Brett umierał z powodu guza mózgu. Nie mogła pozwolić, żeby odszedł, nie spotkawszy swojego najmłodszego dziecka.
W akcję zaangażowano całą rodzinę, lekarzy i pielęgniarki. Nicola urodziła kilka godzin po przyjściu do szpitala, a już 50 minut później była w samochodzie, jadąc do swojego męża - informuje BBC.
Nie było co do tego wątpliwości, czekał na nią - powiedziała pani Kinloch.
Brett był już zbyt słaby, żeby wziąć córkę na ręce. Rodzina pomogła mu przytulić nowo narodzoną Ariyę, dziewczynka będzie miała na pamiątkę kilka zdjęć zrobionych z ojcem. 31-latek spędził z córeczką ostatnie trzy godziny swojego życia.
U mężczyzny zdiagnozowano nowotwór złośliwy w 2015 r. Według rodziny do końca pozostał optymistą, pracę nauczyciela wychowania fizycznego przerwał dopiero trzy tygodnie przed śmiercią. Oprócz Ariyi osierocił 4-letnią Freyę i 1,5-roczną Ellę.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.