Byłemu naczelnemu tabloidu zarzuca się jazdę po pijanemu. Jak poinformował rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej Warszawa - Praga Marcin Saduś w rozmowie z o2.pl, dowody w tej sprawie są "miażdżące".
Świadkowie widzieli sposób jazdy podejrzanego pojazdem, jego stan po opuszczeniu pojazdu oraz to, że podejrzany spożywał alkohol w dniu zdarzenia - mówi prokurator.
Opinię wydał też biegły toksykolog. Wynika z niej, że w czasie prowadzenia pojazdu były naczelny "Super Expressu" miał we krwi między 1 a 2,34 promila alkoholu. W toku dochodzenia zabezpieczono także nagrania z parkingu hotelowego oraz baru.
Skontaktowaliśmy się z adwokatem Sławomira Jastrzębowskiego. Mecenas Artur Wdowczyk poinformował, że skierował do sądu zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Jego zdaniem postępowanie było prowadzone "w sposób poddający w wątpliwość jego rzetelność".
W czasie zatrzymania mój klient przebywał w pokoju hotelowym, gdzie spożywał alkohol. Jako dowód przedstawia się wyniki badania alkomatem wykonanego przed zatrzymaniem. Ponadto dwóch niezależnych biegłych orzekło, że oskarżony był trzeźwy w czasie, gdy kierował samochodem - powiedział Wdowczyk.
Sławomir Jastrzębowski został zatrzymany 29 marca 2018 roku w Warszawie. Doszło do tego w hotelu, około godzinę po tym, jak wysiadł z samochodu. Zgodnie z przepisami oskarżonemu grozi nawet do dwóch lat pozbawienia wolności.
W maju sprawa zyskała medialny rozgłos. Prokuratura mówiła wtedy, że wszczęto postępowanie przeciwko Sławomirowi Jastrzębowskiemu w sprawie prowadzenia pojazdu mechanicznego w stanie nietrzeźwości. Sam zainteresowany zaprzeczał zarzutom. Twierdził, że w tym czasie nie siedział za kierownicą.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.