Naciągacze odebrali mu wszystkie pieniądze. Brytyjskie media informują o rozwiązaniu sprawy Polaka, który w 2016 roku przyjechał do Anglii zwabiony wizją dobrze płatnej pracy, którą roztoczyło przed nim dwóch mężczyzn. Zatrudniono go w fabryce samochodów, ale po kilku tygodniach mężczyźni odebrali mu kartę płatniczą i dokumenty.
Po roku spędzonym w Wielkiej Brytanii wylądował na bruku. Odcięty od swoich zarobków mężczyzna stracił stanowisko, a wtedy jego oprawcy wyrzucili go z mieszkania. Polak nie mógł znaleźć innej pracy, a naciągacze zmuszali go do uregulowania "długu" za sprowadzenie go do Wielkiej Brytanii i znalezienie mu pierwszej pracy.
Zaczął kraść, żeby spłacić zobowiązanie. Bezdomny Polak musiał sypiać w parkach. Całymi dniami okradał supermarkety i przynosił zdobycze swoim oprawcom. Kiedy go na tym przyłapano, został aresztowany i skazany na 10 tygodni więzienia. Ponownie zatrzymano go, kiedy tylko opuścił mury zakładu karnego.
Zatrzymany stanowi realne i poważne zagrożenie dla społeczeństwa - twierdziło brytyjskie Home Office, zapowiadając deportację Polaka.
Nie wzięli pod uwagę bardzo ważnego "szczegółu". To samo Home Office orzekło, że zatrzymany Polak był bezsprzecznie ofiarą handlu ludźmi i popełniał przestępstwa pod przymusem. Po interwencji jego adwokata mężczyzna został wypuszczony, jednak brytyjski urząd wciąż chciał go deportować.
Polak dostanie odszkodowanie, w przeliczeniu to 124 tys. zł. Po wewnętrznym śledztwie urząd przyznał, że zgodnie z brytyjskim prawem nie można zatrzymać ani usunąć z Wielkiej Brytanii ofiary handlu ludźmi - informuje "Independent". Żeby uniknąć rozprawy sądowej, Home Office przyznało Polakowi 25 tys. funtów odszkodowania.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.