Jest czerwiec 1954 roku. Na międzynarodowym lotnisku Haneda w Tokio jak zwykle panuje ruch. Na płycie lotniska ląduje samolot z Europy, z którego wysiada mężczyzna w eleganckim garniturze. Pewnym siebie krokiem udaje się do okienka odprawy celnej. Kiedy urzędnik pyta go o cel podróży, mężczyzna bez zastanowienia odpowiada, że przyjechał w sprawach biznesowych. Do Japonii przyjeżdża podobno służbowo już od pięciu lat. Mówi płynnie w kilku językach, w tym także po japońsku. W portfelu ma równo poukładane banknoty w kilku walutach. Już na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie wykształconego i doświadczonego biznesmena. Wtedy urzędnik pyta go o pochodzenie. To pytanie rozpoczyna serię bardzo tajemniczych wydarzeń. Jak to możliwe, że tajemniczy podróżnik przebył tak daleką drogę z paszportem kraju, który nigdy nie istniał?
Nie ma takiego kraju jak Taured!
Kiedy zapytano go, skąd jest, mężczyzna bez wahania odparł, że z Tauredu. Jakby to była najzwyklejsza odpowiedź na świecie. Problem w tym, że taki kraj nie istnieje, opowiada początek tajemniczej historii amerykański publicysta Brent Swancer. Kiedy celnik podał w wątpliwość jego pochodzenie, mężczyzna wyglądał na zmieszanego, jednak pokazał swój paszport i upierał się, że kraj, z którego pochodzi, leży pomiędzy Francją a Hiszpanią. Podróżnik miał biały kolor skóry i według obsługi wyglądał na Europejczyka. Na jego paszporcie widniała informacja, że został wydany w Tauredzie, miał w nim również stemple z wcześniejszych wizyt w Japonii. Mężczyzna pokazał także prawo jazdy wydane w tym samym kraju i wydawał się zaskoczony faktem, że ktoś wątpi w istnienie jego państwa. Sytuacja stała się na tyle zagmatwana, że postanowiono zabrać przybysza na kolejną kontrolę. Wtedy obie strony zapewne miały jeszcze nadzieję, że cała sytuacja okaże się zwykłym nieporozumieniem.
Inteligentny, wykształcony, tajemniczy
Tajemniczy pasażer w kółko powtarza tę samą historię. Do Japonii przyjechał służbowo już kolejny raz, czego dowodem mają być stemple w jego paszporcie, znajomość języka japońskiego oraz tutejszych zwyczajów. Bezradni urzędnicy stawiają go przed mapą Europy i proszą o wskazanie Tauredu. Mężczyzna jest zdezorientowany, początkowo nie widzi na mapie własnego kraju, a po chwili ukazuje znajdujące się między Hiszpanią a Francją Księstwo Andory. Przybysz zaczyna być zestresowany i wyjaśnia, że wskazane miejsce to z pewnością Taured, kraj, który istnieje już od ponad tysiąca lat. Sugeruje, że Andora to zmyślone państwo, o którym ani on, a nikt, kogo zna, nigdy nie słyszał. Tylko że w całej historii Europy to nikt nigdy nie słyszał o państwie zwanym Taured... Czy to możliwe, że mężczyzna przybył z równoległej rzeczywistości?
Czy to kiepski żart?
Pracownicy lotniska starają się wyjaśnić sprawę, proszą więc mężczyznę o kontakt do osoby, która mogłaby potwierdzić jego tożsamość. Ten powtarza raz jeszcze, że jest w podróży służbowej i ma odwiedzić pewną rozwijającą się firmę w Tokio. Podaje numer do jej siedziby. Firma rzeczywiście istnieje, jednak żaden z pracowników nigdy nie słyszał o tajemniczym podróżniku. Obsługa lotniska wykonuje również telefon do hotelu, w którym miał się zatrzymać, jednak żaden pokój nie został dla niego zarezerwowany. Nawet w banku nie udaje się potwierdzić jego tożsamości, okazuje się bowiem, że wskazany przez niego bank po prostu nie istnieje. Czy to jakiś żart? To wydaje się mało prawdopodobne. Mężczyzna biegle mówi po japońsku, hiszpańsku i francusku, twierdzi, że jego ojczystym językiem jest właśnie francuski. Jego dokumenty wyglądają na prawdziwe, a jeśli tak nie jest, to dlaczego ktoś miałby podrabiać paszport kraju, który nie istnieje?
Za dużo niejasności
Jak to możliwe, że mężczyzna już wcześniej przeszedł odprawę celną ze swoim paszportem? A może stemple również są sfałszowane? Kolejną zagadką pozostawało nazwisko mężczyzny, które nie widniało w paszporcie. Urzędnicy nie mogli zrozumieć, dlaczego ktoś miałby fałszować dokument w sposób, który od razu go zdradzi? Tym samym nie podejrzewali, że mężczyzna mógł być szpiegiem. Pasażer bez imienia i pochodzenia musiałby być bardzo dobrym aktorem. Nikt nie wątpił w jego poruszenie, kiedy starał się udowodnić istnienie swojego państwa. Podczas przesłuchania przez policję prowadzący rozmowę zauważyli, że w pewnym momencie mężczyzna nagle zrobił się nerwowy. Czy uświadomił sobie, że przedostał się do innej rzeczywistości?
Tajemnicza ucieczka
Japońscy urzędnicy i policjanci najchętniej zamknęliby sprawę, ale nie mogą wypuścić mężczyzny. Rezerwują mu więc pokój w doskonale strzeżonym hotelu, aby tajemniczy podróżnik nie mógł uciec. Pomimo że pod drzwiami pokoju przez całą noc stała warta, rano policjanci nie znaleźli w nim mężczyzny. Jak uciekł? Czy udało mu się wydostać z pomieszczenia, a może po prostu wrócił do swojej rzeczywistości? Cała historia staje się jeszcze dziwniejsza, gdy policjanci odkrywają, że zniknęły również przetrzymywane przez nich dokumenty mężczyzny. Historią interesowały się setki badaczy, a wielu z nich twierdzi, że tajemniczy podróżnik przybył z innej równoległej rzeczywistości. Po prostu na chwilę przedostał się do naszego świata, w którym nie powinien być. Sceptycy twierdzą jednak, że cała historia może być typową miejską legendą i ciężko znaleźć jakiekolwiek dowody na jej prawdziwość. Zagadka pozostaje niewyjaśniona i do dziś fascynuje wiele osób.
Jan Chałupa