Nastolatek zupełnie ignorował polecenia nauczycieli. Becky Crandley z hrabstwa Kent w Wielkiej Brytanii od końca zeszłego roku szkolnego dostawała niepokojące sygnały ze szkoły swojego dziecka. Harley miał być niegrzeczny wobec nauczycieli i ostentacyjnie ignorować ich polecenia.
Myślę, że to z powodu dojrzewania. Nigdy nie był agresywny ani nic z tych rzeczy, ale nie mogłam już znieść jego chamstwa - podkreśla matka 12-latka.
Szlabany i inne kary nie działały na dziecko. Harley nie był nieprzyjemny wobec domowników, jednak nie dał sobie wytłumaczyć, że musi odnosić się do nauczycieli z szacunkiem. Pani Crandley frustrowało to, że jej syn z powodu zwykłej przekory był na prostej drodze do zrujnowania swojej edukacji.
Kilkakrotnie groziłam mu, że w razie potrzeby usiądę z nim w jednej ławce i będę go pilnować, ale zawsze się śmiał - wspomina Becky Crandley.
W tajemnicy przed synem ustaliła z nauczycielami szczegóły "operacji mama bear". W piątek nauczycielka matematyki poinformowała Crandley, że Harley dzwoni na lekcji i nie reaguje na reprymendę. W porozumieniu z nią Brytyjka przyjechała na ostatnie pół godziny lekcji. Z rozbawieniem wspomina czerwoną z zażenowania twarz syna, kiedy weszła do sali, przedstawiła się i usiadła z nim w jednej ławce.
Zapytał mnie, co tu robię. Odpowiedziałam, że przyjechałam z powodu jego zachowania i żeby zajął się zadaniami. Jestem pewna, że od teraz pomyśli dwa razy, zanim zacznie się źle zachowywać - mówi z satysfakcją matka nastolatka.
Dostała wiele słów wsparcia do innych rodziców. Brytyjka podkreśla, że nie chodzi o upokarzanie dzieci, tylko o nauczenie ich szacunku wobec innych. Chciała też pokazać, że rodzice nie są bezradni wobec nastolatków i nie powinni zrzucać odpowiedzialność za ich wychowywanie na szkołę.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.