Na kosmiczny odpad natknęła się przypadkiem amerykańska para. Kawałek rakiety mierzył 3 metry długości i 2 metry szerokości. Był tak ciężki, że lokalne służby musiały zamówić koparko-ładowarkę, żeby pozbyć się go z plaży - podaje "Science Alert".
Władze skontaktowały się z firmą SpaceX. Ta potwierdziła, że znaleziona część pochodzi z rakiety Falcon 9. Nie wiadomo, czy spadła bezpośrednio na plażę, czy też została wyrzucona na brzeg na skutek gwałtownych sztormów, które ostatnio uderzyły we wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych.
Na początku tego roku przedsiębiorstwo wysłało w kosmos 12 takich rakiet. Wszystkie startowały właśnie ze wschodniego wybrzeża. Wiadomo, że w marcu do oceanu z ogromną prędkością wpadł warty 6 mln dolarów dziób rakiety. SpaceX nigdy go nie wydobył.
Spacex współpracuje z lokalnymi władzami, by odzyskać część rakiety. Dzięki odpowiednim staraniom jesteśmy jedyną firmą, która potrafi ponownie wykorzystać silniki rakietowe i statki kosmiczne - czytamy w oświadczeniu firmy.
_Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.