Głównym bohaterem jest korporacyjny "krwiopijca", menadżer wyższej kardy bezdusznie zarządzający "zasobami ludzkimi". Poznajemy go w dniu, gdy musi urwać się z pracy, by odwieźć do byłej żony córkę, która po kolejnym zawodzie, nie chce z nim dalej mieszkać. Gdy ojciec i dziecko próbują złapać pociąg, z migawek telewizyjnych dowiadujemy się, że w kraju zaczyna się dziać coś niepokojącego.
Film ma świetne tempo i ciekawych bohaterów. Sprawnie i miarowo, choć bez zbytniego przedłużania, wprowadza nas w swój świat. Gdy tylko ojciec i córką znajdą się w pociągu, dziwna epidemia zacznie być widoczna na każdym kroku.
Jedna wielka klisza. "Zombie express" wykorzystuje motywy świetnie znane z innych filmów. Robi to jednak z imponującym wyczuciem. Niemal w każdej scenie ociera się o pastisz, jego granica nie zostaje jednak przekroczona, przez co dwugodzinny seans daje sowitą dozę emocjonującej i lekkiej choć pełnej makabry rozrywki. Aktorzy, także ci najmłodsi, zdecydowanie udźwignęli swoje role. Co więcej, czuć, że na planie musieli się świetnie bawić.
Ten film po prostu działa. Z pewnością przypadnie do gustu fanom takich hitów jak "28 dni później", "Jestem legendą" czy "World War Z". Bardzo łatwo jest wybaczyć mu schematyczność. Nie ma tutaj bowiem miejsca na powolne, snujące się po ekranie żywe trupy. Zombiaki z "Train to Busan" są mocne, szybkie i "rodzą się" w niewiarygodnie szybkim tempie.
"Zombie express" porwie was na niemal 2 godziny. Dobrych informacji jest więcej
Tych, którym ta propozycja Netflixa przypadła do gustu, z pewnością zainteresuje fakt, że w lutym 2020 roku w sieci zadebiutował zwiastun kontynuacji. Pierwsza część powstała cztery lata temu, nie można więc twórcom zarzucić nadmiernego pośpiechu, który utopił już niejeden sequel. Czy zatem czeka nas kolejny hit? O tym, o ile epidemia koronawirusa w tym nie przeszkodzi, przekonamy się pewnie w drugiej połowie tego roku. W lutym premiera "Zombie Express 2" była zapowiadana na lato 2020.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.