Francuzi są oburzeni kolejnymi informacjami, które wypłynęły na temat skandalicznych praktyk pracowników Centre de Don des Corps należącego do Paris Descartes University. Od lat dawcy przekazywali tam ciała swoich bliskich, na których mieli się uczyć studenci medycyny.
Pracownicy uniwersytetu w Paryżu sprzedawali zwłoki. Zamiast przysłużyć się medycynie, ciała były traktowane jako towar eksportowy. Pracownicy prosektorium mieli sprzedawać je m.in. na testy zderzeniowe, a także prywatnym firmom, które później używały zwłok w celach badawczych.
Pracownicy uniwersytetu sprzedawali ciała. Ujawniono cennik
Według informacji uzyskanych przez francuskich dziennikarzy, pracownicy uniwersytetu mieli sprzedawać ciała za cenę 900 euro, a pojedynczą kończynę za 400 euro. Byli pracownicy wspominają, że wielu ich kolegów nie miało żadnego szacunku dla zmarłych, wręcz bawiło się ciałami.
Zobacz też: Trudna sytuacja szpitali przez koronawirusa. Łukasz Szumowski reaguje
Ciała nie miały żadnej wartości innej niż rynkowa. Pamiętam technika, który szperał w chłodni i nagle rzucił we mnie głową, musiałem łapać ją w locie. Powiedziałem o tym przełożonym, ale nie było reakcji - wspomina informator.
W całym budynku panowały straszne warunki. Inne źródło francuskich gazet podkreśla, że praca w Centre de Don des Corps była "absolutnym horrorem". Podłogi nie były sprzątane od 20 lat, kanalizacja stale się zatykała, a w powietrzu unosił się zapach "nie do zniesienia".
Władze uniwersytetu o wszystkim wiedziały? Francuscy dziennikarze opublikowali raporty z inspekcji i oficjalne skargi adresowane do władz Paris Descartes University, które są dostępne na stronie Radio France. Paryska prokuratura nie prowadzi śledztwa w sprawie ujawnionych nieprawidłowości.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.