O Holleederze zrobiło się głośno w latach 80., gdy porwał piwnego magnata Freddy'ego Heinekena. Więził go przez 3 tygodnie, aż zapłacono okup. Ostatecznie trafił do więzienia, ale po wyjściu na wolność stał się gwiazdą i zyskał przydomek "milutkiego kryminalisty" (ang. cuddly criminal).
Jednak Willem Holleeder miał na sumieniu znacznie więcej przestępstw. W Amsterdamie zakończył się właśnie najdłuższy proces w historii Holandii. Mężczyznę oskarżono o założenie przestępczego gangu i zlecenie zabójstwa pięciu osób, w tym swojego wspólnika, który także odpowiadał za porwanie Heinekena - podaje BBC.
Jego życie było zdeterminowane przez chciwość, żądzę władzy i przemocy - powiedzieli sędziowie, skazując 61-latka na dożywocie. - Był pozbawiony skrupułów i miał obojętny stosunek do życia i śmierci.
Głównymi dowodami w sprawie były oskarżenia jego sióstr, Astrid i Sonji. Jedna z nich nagrała tajne rozmowy brata. Choć 61-latek od początku twierdził, że jest niewinny, sędziowie orzekli, że dowody sióstr oraz zeznania m.in. jego byłej dziewczyny Sandry den Hartog były wiarygodne i w istotny sposób przyczyniły się do udowodnienia, że Holleeder rzeczywiście popełnił czyny, o które został oskarżony. Prawnicy mężczyzny zapowiedzieli, że odwołają się od wyroku.
Po tym, jak siostry zeznawały przeciwko niemu, gangster miał zlecić ich zabójstwo. Zbrodnie nie doszły do skutku dzięki więźniowi, który opowiedział o planach Holeedera policji. Mimo to siostra mężczyzny Astrid przez wiele lat musiała się ukrywać.
Wiem, że chce mnie zabić i nie winię go za to. Naprawdę czuję się Judaszem. Zdradziłam go - powiedziała kobieta w wywiadzie z BBC z zeszłego roku.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.