Udawali, że śpi. Żona i syn 87-letniego Fernanda Drapeau zostali zatrzymani na granicy Stanów Zjednoczonych i Kanady. Strażników zainteresował staruszek, który miał rzekomo spać na tylnym siedzeniu. Okazało się, że mężczyzna nie żyje.
Wezwali karetkę, ale na ratunek było o wiele za późno. Przybyli na miejsce medycy stwierdzili, że nie ma sensu reanimować staruszka. Okazało się, że 87-latek był martwy już od co najmniej dwóch dni - informuje kanadyjska telewizja CTV News. Rodzina poinformowała służby, że zmarł na atak serca na Florydzie.
Powiedzieliśmy policji wszystko, co wiedzieliśmy - zapewnia 60-letni syn zmarłego.
Przejechali w towarzystwie nieboszczyka około tysiąc kilometrów. Żona i syn zmarłego tłumaczyli, że koszt sprowadzenia zwłok do kraju był tak duży, iż zdecydowali się ukryć śmierć 87-latka i na własną rękę sprowadzić go do domu.
Nie zostali zatrzymani, ale mogą usłyszeć zarzut znieważenia zwłok. Prokuratura w Quebecu dostała w tej sprawie dokumenty od policji. Ciało nie miało śladów przemocy, ale śledczy czekają na wyniki sekcji zwłok.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.