Kończy się styczeń, spływają więc ostatnie PIT-y od pracodawców i zleceniodawców, przynosząc moment dla niektórych przyjemny (zwrot podatku!) dla nielicznych szczęśliwców przykry (dopłata!). Szczęśliwców, bo jeśli zarabiasz takie kokosy, żeby w Polsce musieć dopłacać, to naprawdę można się tylko cieszyć. To również moment decyzji: na co przeznaczyć jeden procent podatku. Niegdyś mało popularna nowinka, od lat jest przez Polaków stosowana powszechnie. W zeszłym roku połowa z nas zrobiła odpis na rzecz organizacji pozarządowych.
Mechanizm tego odpisu wymyślono, by wzmocnić kulejące w rodzącej się III RP społeczeństwo obywatelskie. Dzięki setkom milionów złotych nowego finansowania NGO-sy miały okrzepnąć i zyskać stabilną bazę do działania, same decydując, na co wydać te pieniądze. Możliwość samodzielnego gospodarowania środkami jest dla nich szczególnie ważna. Większość budżetów czerpią bowiem w modelu grantowym, w którym zdobyte środki trzeba wydać na konkretny projekt, nie mogąc zwiększyć za nie pensji czy zainwestować w inne działania.
Niestety szybko rozplenił się w model pozyskiwania „jednego procenta” na potrzeby osób fizycznych. To oczywiście zrozumiałe, zwłaszcza jeśli chodzi o osoby chore. Polska służba zdrowia jest niedoinwestowana, a wiele chorób wymaga bardzo drogiego leczenia, pozbawionego refundacji. Pojawiły się więc subkonta chorych, promowane przez bliskich czy celebrytów, którzy chętnie angażują się w podobne akcje. Podatnicy, rzecz jasna, się na to łapią; trudno, by było inaczej, skoro działa tu mechanizm emocjonalnego szantażu. Żeby nie dać na leczenie umierającego dziecka, trzeba nie mieć serca.
Problem polega na tym, że wpłacający niczego od siebie nie dają.* Ten jeden procent i tak przepadłby w budżecie.* Gdyby wpłaciliby go na ogólny rachunek organizacji – ta lepiej wiedziałaby, jak go wykorzystać. Miałaby więcej kasy i działałaby sprawniej. Poza tym przeciętny odpis z jednego procenta to kilkanaście złotych. A przecież nic nie stoi na przeszkodzie, żeby równolegle wpłacić na subkonto własne pieniądze. Na przykład pięć dych. Trzeba by jednak faktycznie coś od siebie dać. Zrezygnować z kilku piw albo dwóch paczek fajek i zrobić wymierny gest.
Wpłacanie jednego procenta na subkonta osób fizycznych nie jest żadną dobroczynnością. Nie wzmacnia organizacji pozarządowych, do czego ten mechanizm służyć powinien. Zapewnia przede wszystkim dobre samopoczucie podatnika, któremu często wydaje się, że tym samym odrobił już roczną dawkę dobroczynności. A guzik. Chcesz komuś pomóc? Zrób przelew. Najlepiej dwa razy większy od swojego „jednego procenta”. A odpis oddaj wybranej organizacji.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.