Pies był zaniedbywany przez opiekunkę. Do Kamili H. wielokrotnie przyjeżdżała straż miejska z Jeleniej Góry, ale sytuacji Marleya to nie poprawiło. Dopiero interwencja Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt odmieniła los czworonoga.
W dniu odbioru był skrajnie zaniedbany, miał rozpadającego się guza nowotworowego o wielkości melona, z którego sączyła się ropa. Skórę psa pokrywały liczne larwy much, bił od niego intensywny odór zepsutego mięsa, a w jego skołtunionej sierści było ponad 3 kg odchodów. Nad zwierzęciem latały tabuny much, a dodatkowo Marley był wychudzony z głodu – relacjonuje DIOZ na Facebooku.
Kobieta zapewniała, że troszczy się o psa. Mówiła, że wyprowadzała go na spacery i trzymała na kanapie w domu. Sąd nie dał jednak wiary w zapewnienia, że pies był otoczony opieką.
Kamila H. została skazana na karę 6 miesięcy ograniczenia wolności. Sąd nałożył na nią również obowiązek wykonywania w tym czasie prac społecznych, a także orzekł przepadek psa, trzyletni zakaz posiadania zwierząt i nawiązkę na rzecz DIOZ w wysokości 5000 zł. Zobowiązał ją też do pokrycia sięgających kilku tysięcy złotych kosztów sądowych.
Odbiór psa był niezasadny? Inspektorat podkreśla, że fakt znęcania się nad Marleyem był oczywisty, ale mimo to prokuratura i prezydent miasta Jelenia Góra Jerzy Łużniak twierdzą, że DIOZ po prostu ukradł konające zwierzę właścicielce.
To idiotyczne działanie prokuratury spowodowało, że Prezes Zarządu DIOZ Konrad Kuźmiński ma dwa zarzuty w związku z interwencją u Kamili H., jeden z nich to kradzież Marleya, który został wyceniony na 501 zł, a drugi to naruszenie miru domowego oprawczyni – przekazał DIOZ.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.