Kanadyjczycy mierzą się ze skutkami rekordowych opadów śniegu. Jak informuje "CBC News", w wielu gminach wschodniej Nowej Fundlandii i regionu Labrador obowiązuje stan wyjątkowy.
Wiele domów zostało odciętych od prądu. Według ustaleń "CBC News" na razie udało się przywrócić zasilanie u 75 proc. osób dotkniętych awariami.
Na razie nie wiadomo, jak długo potrwa usuwanie skutków zamieci. Z tego powodu w części miast dotkniętych kryzysem stan wyjątkowy potrwa nawet do 20 stycznia. Niektóre szkoły będą musiały pozostać zamknięte na jakiś czas.
W internecie pojawiły się liczne zdjęcia i nagrania z miejsc zdarzenia. Ich autorami często są sami Kanadyjczycy, którzy w żartobliwy sposób przedstawiają skutki śnieżycy.
Wielu mieszkańców nie czeka na pomoc ze strony władz. Starają się na własną rękę odśnieżyć własne podwórka i okoliczne chodniki.
Poziom opadów jest tak wysoki, że mieszkańcy nie są w stanie podróżować. Ponieważ w niektórych regionach wysokość śniegu wynosi nawet trzy metry, część pojazdów dosłownie została zasypana.
Seamus O'Regan, minister federalny, wydał oficjalne oświadczenie. Polityk oświadczył, że gminy dotknięte opadami mogą liczyć na pomoc ze strony rządu, a do jej udzielenia zostanie zmobilizowana armia.
Głównym zadaniem żołnierzy i rezerwistów będzie odśnieżanie. Odciążą oni również pracowników miejskich, którzy są przeciążeni pracą przy usuwaniu skutków opadów.
Przepracowanie dotyczy również pracowników szpitali. Jak informuje "CBC News", wielu z nich pełni dyżury od prawie 40 godzin.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.