Ludzie głupieją na potęgę. Nie odkrywam tym Ameryki, to fakt. Bombardowani newsami, często nieprawdziwymi, kolportowanymi przez ignorantów udających dziennikarzy w mediach, chorobliwie znudzeni, nauczeni schematycznego myślenia i szybkiego i pobieżnego konsumowania wiedzy w wersji „light”, powoli kretynieją. To jasne. Ale obok tego jest jeszcze coś: niesamowita przepaść pokoleniowa, brak kulturalnej sztafety pokoleń, która dałaby nam to, że dwudziestolatki, w jakimś procencie, rozróżniłyby jednak Kazika, Ciechowskiego i Nosowską, a aspirujący aktor nie powiedziałby, że Andrzej Wajda, w którego filmie zagrał, wyreżyserował także film pt. „W pustyni i w puszczy”.
W sumie fajnie, że nie wpadł na „Krzyżaków”. Albo na „Pitbulla” na przykład. Jedno mu się udało na pewno i tym do historii przejdzie - utwierdził w swych przekonaniach tych, którzy uważają, że aktorzy to tępi i bezmózgowi, skupieni wyłącznie na sobie kretyni, którzy najlepiej mówią cudzym tekstem, bo jak mają coś dać od siebie, wykazać się jakąś wiedzą, to wychodzi taki zwiędły mocno kwiatek. Koledzy mu powinni za to podziękować. Na pewno tych paru, o których wiem, że jeszcze myślą i raczej znają filmy Wajdy, nie tylko z zawodowego obowiązku. Bo po prostu kochają kino.
Mnie to nie bawi. Jeśli chirurg powinien znać się na swojej robocie, podobnie hydraulik, fryzjer, tancerz czy kucharz, to wypadałoby, aby aktor też się znał, także w szerszym kontekście i miał wiedzę większą niż to, czy w jego okolicy jest dobra siłownia, solarium czy dieta pudełkowa dostarczana do domu. *Ktoś z pokolenia, które wszystko ma w Google, powinien o tym wiedzieć, jeśli tego jednak jeszcze nie wie, to on ma problem. Nie ja. *
Można się śmiać, ale w krótkim odstępie czasu dwie takie, w sumie żenujące, sytuacje mówią więcej o stanie wiedzy ogólnej młodego pokolenia niż wszystkie badania społeczne. Żyjemy w mydlanej bańce i myślimy, że jeśli swobodnie poruszamy się od Milesa Davisa, przez Kazika, The Beatles, Muńka, Ciechowskiego aż po Sylwię Grzeszczak, Dodę, Adele czy Dawida Kwiatkowskiego, to wszyscy tak mają. Ja od dawna wiem, że tak nie jest. Kiedy kilka lat temu dowiedziałam się, że studenci pierwszego roku dziennikarstwa, z którymi miałam zajęcia, nie mieli pojęcia o „Człowieku z marmuru”, tylko jedna osoba kojarzyła aferę Watergate, a o Orianie Fallaci nie wiedział nikt, przeżyłam szok i przysłowiowy zimny prysznic.
Na szczęście, zanim uznałam, że przede mną siedzi grupa ignorantów, zaczęłam z nimi rozmawiać, posłuchałam, co mają do powiedzenia i dowiedziałam się, że w sumie, to poza domem nie mieliby skąd wziąć informacji na te tematy. Z mediów? Wolne żarty. Ich pokolenie gazet już nie czyta, a już na pewno stron o kulturze, o których wiedzą, że są robione zwykle na kolanie i byle jak. Radio? Jednakowa niemal wszędzie papka nie do zniesienia. Telewizja? Służy do oglądania sportu, czasem newsów, do beki, seriale ogląda się dla beki i robienia memów. Programy kulturalne? Uciekają na sam dźwięk słowa „kultura”, a poza tym, „co to takiego”? zostaje im to, co na fejsie poleci kolega, jemu wierzą, bo wiedzą, że nikt go nie kupił.
No i jest internet. Kopalnia wiedzy o świecie dla pokolenia 18+. Kopalnia, w której rządzą jutjuberzy zajęci ostatnio niemal wyłącznie walkami pomiędzy sobą, robiący strasznie nierówne programy, których poziom niestety coraz częściej woła o pomstę do nieba, z których, poza szczątkowymi przypadkami,* większość zajmuje się wyłącznie komercją i product placementem.* Nikt nie czuwa i nie weryfikuje ich pracy pod względem merytorycznym, warsztatowym, a więc hulaj dusza, poziomu żadnego to nie ma, byle rachunki się zgadzały. Ale czemu się w sumie dziwić? Oni też płacą rachunki i ZUS. W dupie mają zwykle krzewienie czegokolwiek, a już na pewno pokoleniową sztafetę kulturalnych zjawisk i myślenie o tym, że docierając do tylu odbiorców, mogliby przemycić coś lepszego niż nowy model telefonu, grę, szminkę, buty czy kolejną dramę na poziomie przedszkolaka.
Może za kilka lat pojawi się popkulturalny Kotarski albo inne fajne zjawisko i coś się kreatywnego jeszcze zadzieje. Na razie jest ignorancka plaża. Na razie niestety głupieją na potęgę, w sumie nie wiedząc, co tracą, a kolejne media będą widowiskowo załamywać ręce nad strasznym poziomem ich wiedzy, robiąc kolejne kretyńskie teksty na bazie fejkowych newsów z odbytnicy. I interes będzie się kręcił. Za parę lat nie będzie co zbierać.
Nikt tym dzieciakom nie opowiada w fajny sposób o rzeczach minionych, ale nadal fajnych, sexy inspirujących. Traktowani są jak pokolenie debili, które zrobi każdy test, ale nie umie, o czym się przekonałam, przełożyć na słowa swoich emocji. Ja przekonałam się na własnej skórze, że jeśli ochłonie się po pierwszym szoku, popracuje z nimi i opowie o tym ludzkim językiem, na luzie, a potem pogada, to efekt jest. Moi studenci w końcu wiedzieli o Fallaci, obejrzeli sporo filmów o mediach, nie tylko świeżutki „Social network”, poznali „Człowieka z marmuru” czy „Sieć”. Udało się. Bo mi się chciało, a oni też dali się zauroczyć. Im się wbrew pozorom chce, oni są głodni wiedzy, ale podanej ich językiem, z ich punktu widzenia. Jednak nikt o to nie dba. Dlatego młodziaki nie rozróżniają Kazika czy Piaska, znają jedynie Górniak, bo ona jest na okładkach, choć znana bardziej z opowiadania banialuk niż z muzyki, ale jej twarz z nazwiskiem przynajmniej niektórzy kojarzą… Jak typowej celebrytki, którą nota bene jest.
Na razie jest wszechobecna, przykrywana chwilowym szokiem, pochwała ignorancji. Głupota i brak wiedzy podniesione do rangi wzoru, jako dobry powód do fejmu na fejsie i Instagramie. Nie dziwmy się jednak, że tak jest, bo wszyscy, my ludzie mediów, ich twórcy i zwykli użytkownicy, przyłożyliśmy do tego rękę. Kreując między innymi na idoli ludzi z kryminału czy takich, którzy nie potrafią się wysłowić po polsku, piszą w mediach społecznościowych na swoich profilach zdania na poziomie trzeciej klasy, wyzywają się na forum od najgorszych, chwalą się publicznie, bez grama wstydu, że nie przeczytali żadnej książki i nie wiedzą, jakie filmy wyreżyserował ktoś, w czyim filmie przecież zagrali.* Jeśli nadal spokojnie będziemy to znosić, możemy spokojnie czekać na smutny koniec i miejsce na cmentarzu, byle tylko ktoś, z braku elementarnej wiedzy, nie napisał niczego na naszym nagrobku z błędem…*
No chyba, że pójdziemy całkiem w emotikony.
Karolina Korwin Piotrowska specjalnie dla o2.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.