Czas i miejsce wystrzelenia rakiety wybierze przywódca Kim Dzong Un. Na nic zdadzą się ostrzeżenia ze strony innych krajów czy sankcje. Jego zdaniem w żaden sposób nie wpływają na decyzje podejmowane w Korei Północnej. Jak stwierdził, przez ostatnie kilkadziesiąt lat "nauczyli się z tym żyć". Dziennikarz Sky News spytał ambasadora o groźby prezydenta Stanów Zjednoczonych. Trump zapowiedział, że gotów jest zaatakować w przypadku kontynuowania testów broni jądrowej i pocisków balistycznych.
Gdybyśmy się ich bali, prawdopodobnie w ogóle nie zaczynalibyśmy tych testów czy wystrzeliwali pocisków balistycznych – odpowiedział ambasador.
Zdaniem przedstawiciela koreańskiego reżimu, jego ojczyzna jest gotowa na atak USA. To dla Kim Dzong Una i jego poprzedników był zasadniczy powód posiadania nuklearnego arsenału. Dlatego ambasador Choe Il grozi, że nawet w obliczu manewru Amerykanów przypominającego atak Korea Północna ta "zamieni wojska USA w popiół".
Jeśli oni zaatakują nas pierwsi, nasze wojsko i cywile będą w pełni gotowi na odpowiedź.
Według Choe Il, obecny poziom zbrojeń w jego kraju to lekcja płynąca z dotychczasowych interwencji militarnych Stanów Zjednoczonych. Wśród tamtejszych dowódców istnieje przeświadczenie, że USA atakuje tylko słabe kraje. Warunkiem uniknięcia ataku jest po prostu solidne zaplecze militarne.
Testów rakiet dalekiego zasięgu i broni atomowej zakazała Rada Bezpieczeństwa ONZ. Niemniej, Koreańczycy przeprowadzili już pięć takowych. W odpowiedzi na zachowanie liderów reżimu, w zagrożonym konfliktem rejonie znalazły się międzynarodowe siły, w tym amerykański lotniskowiec atomowy USS Carl Vinson. Razem z Koreą Południową przeprowadzane są ćwiczenia. Ostatnio Korea Północna oskarżyła CIA o planowany zamach na Kim Dzong Una.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.