O powszechnych gwałtach mówią osoby, które uciekły z Korei Północnej. Aż 48,6 proc. spośród 1125 osób zapytanych przez Korea Institute for National Unification stwierdziło, że gwałty i przemoc seksualna są w państwie Kim Dzong Una na porządku dziennym. Badanie dotyczyło okresu pomiędzy 2010 a 2014 rokiem.
Szczególnie często gwałty mają miejsce w wojsku i więzieniach. Wyżsi stopniem i sprawujący kontrolę czują się tam bezkarni. Jedna z Koreanek z Północy opisuje, jak została wykorzystana podczas pobytu w więzieniu.
Przez 4 dni nie dawali mi jedzenia i trzymali mnie w izolatce. Jak pojawił się nowy strażnik, to przyszedł i mnie zgwałcił. Nie odważyłam się postawić, bo bałam się konsekwencji – powiedziała, cytowana przez "Dzoson Ilbo".
Gwałciciele wiedzą, że nic im nie grozi. Według raportu z 2017 roku tylko pięciu urzędników w Korei Północnej zostało ukaranych za wykorzystywanie swojej pozycji do popełnienia przestępstwa seksualnego w 2008 roku. W 2011 ukarano siedem osób, a w 2015 zaledwie trzy.
Za molestowanie seksualne w Korei Północnej nie ma kar. Można je otrzymać za gwałt. Nie są one jednak duże i zwykle kończy się na zesłaniu przestępcy na mniej niż rok ciężkich prac.
Jest powszechną praktyką w Korei Północnej, by nękać ofiary, jeśli plotka się rozniesie. Wielu gwałtów w ogóle się nie zgłasza, bo uważane są za szkodliwe dla integralności kraju – stwierdziła Hyun In-ae, która zbiegła z Korei Północnej i pracuje w Korea Institute for National Unification.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.