Szwedzi nie podejmują zdecydowanych kroków. Choć wykryto tam prawie 3500 przypadków zakażenia koronawirusem, a ponad 100 osób zmarło, to podjęte środki ostrożności wciąż nie są tak restrykcyjne, jak w większości krajów w Europie.
Ludzie będą wyjeżdżać na święta. Nie ma zakazów, są tylko zalecenia - mówi Agnieszka, Polka mieszkająca w Szwecji, cytowana przez Wiadomości WP.
Zobacz także: Prof. Andrzej Matyja: grozi nam czarny scenariusz
Władze apelują do mieszkańców. Proszą, by myć ręce, a także powstrzymywać się od niekoniecznych podróży. Są też zalecenia, aby przejść na pracę zdalną i prośby w kierunku seniorów, żeby nie wychodzili z domów.
Miejsca rozrywki wciąż otwarte. W Polsce już jakiś czas temu zakazano zgromadzeń w celach rozrywkowych. W Szwecji z kolei nadal działają restauracje, kawiarnie czy też szkoły. W miniony weekend otwarte były kluby nocne.
Koronawirus w Szwecji. Powtórzy się włoski scenariusz?
Za chwile tutaj będą drugie Włochy. To jest jeden wielki koszmar. Traktują tego wirusa jak troszkę cięższą grypę - twierdzi Magdalena, druga rozmówczyni WP, która też mieszka w Szwecji.
Mieszkający w Szwecji Polacy zgodnie uważają, że władze robią za mało. Doktor Paweł Grzesiowski sądzi, że Szwedzi przegapili moment, w którym należało wykazać się zdecydowaną reakcją.
Naukowcy są oburzeni tą sytuacją i zdumieni, że rząd to zagrożenie zbagatelizował. Na tym etapie to już dorabianie filozofii do stanu faktycznego. Nic nie da się zrobić, więc będziemy uważali, że to jest taktyka - podkreśla.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.