Rowerem jechał do babci. 11-letni Emilio "Mio" Corrales nie zdołał odwiedzić babci i prawie stracił życie na moście na rzece Arkansas. Chłopiec spadł z roweru, prosto pod koła pędzącej furgonetki.
Jestem wdzięczny Bogu za to, że nie umarłem. Byłem pewny, że zginę - wspomina Emilio.
Z roweru nic nie zostało, jednak 11-latek przeżył. Kierowca furgonetki próbował pomóc Emilio i wezwał karetkę. Chłopiec trafił do szpitala z uszkodzoną czaszką, złamaną łopatką, kilkoma zerwanymi więzadłami i pomniejszymi obrażeniami.
Jednak już tydzień po wypadku opuścił intensywną terapię. Ojciec 11-latka na Facebooku podkreśla, że "Bóg dał jego synowi serce lwa", którego wola walki "odbiera mowę" rodzinie i lekarzom. Samotny ojciec trzech chłopców założył profil na GoFundMe i zbiera pieniądze na pokrycie kosztów medycznych i przyszłej rehabilitacji syna.
Lekarze wróżą 11-latkowi pełne wyzdrowienie. Dziesięć dni po wypadku Emilio opuścił szpital - informuje Fox News. Porusza się na razie na wózku inwalidzkim, ale i tak cieszy się z powrotu do domu. Wszystko wskazuje na to, że chłopiec w pełni wyzdrowieje.
Podziel się dobrym newsem! Prześlij go nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.