Naprawdę po kim jak po kim, ale po znanej dziennikarce, jaką z całą pewnością jest Ewa Wanat, nie spodziewałbym się trzech rzeczy. A mianowicie:
- po pierwsze: że stanie w jednym szeregu z krzewicielami wszelkiej maści ksenofobii i nietolerancji (sic!). To właśnie na marszach tych środowisk zwykło się wykrzykiwać pod adresem osób homoseksualnych "rób to w domu, po kryjomu".
Ewa Wanat krytykując nas za tekst przedstawiający dwie pary jednopłciowe tak, jak opisuje się tradycyjne pary (poszły do teatru, były na randce, nie kryły się z tym) pewnie nieświadomie, ale jednak stanęła po tej stronie chodnika, gdzie nad głowami zebranych powiewają flagi z celtyckim krzyżem.
- po drugie: wystawiła sobie kiepskie CV jeśli chodzi nie tylko o dziennikarski warsztat, ale też zrozumienie tego, jak media działają. Ewa Wanat napisała bowiem: "Czy gdyby do Teatru Syrena przyszli Schetyna i Kosiniak- Kamysz z żonami to o2 też by pisał o politykach "na podwójnej randce"?".
Odpowiedź na to pytanie jest oczywista chyba nawet dla stażysty. W krótkiej wersji brzmi: tak, w nieco dłuższej: jak najbardziej. I chyba nawet nie ma sensu przytaczać setek artykułów opisujących polityków z partnerkami, którzy pojawiali się w mniej lub bardziej publicznej przestrzeni.
No, chyba że panią redaktor tak bardzo oburzyło słowo "randka". Nie wiem jaki ma pani ogląd na "te" sprawy, ale ja mimo kilkuletniego związku (a już nawet małżeństwa) z żoną na randki nadal chodzę. Naprawdę: da się. I myślę, że gdybym związał się z mężczyzną, to takiej możliwości również bym nie stracił.
- po trzecie i najgorsze: wydawać by się mogło, że świat dziennikarski powinien być szczególnie wrażliwy na zjawisko hejtu i nakręcania złych emocji.
Czymże innym jest rozpoczynanie facebookowej tyrady od słów: "Och, ty smutny, żałosny zaścianku"? Jeśli ktoś tu się zachował jak zaścianek, to z całą pewnością nie byliśmy to my. Inne epitety już sobie odpuśćmy, nie warto nawet schylać się po ten smutek i żałość.
Na koniec pani redaktor Ewie Wanat proponuję jedno ćwiczenie intelektualne: zanim się pani oburzy, zagotuje w sobie, a potem opluje tym innych, proszę sprawdzić czy ci, w obronie których rzekomo pani staje, aby na pewno podzielają pani pretensje.
Bo jeden z bohaterów naszego tekstu - partner Pawła Rabieja, dziennikarz i podróżnik Michał Cessanis również udostępnił nasz link. Tyle, że zrobił to z uśmiechem i humorem, których też pani życzę.
Tutaj przeczytasz nasz "kontrowersyjny" artykuł:
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.