Polak chciał "przechytrzyć" obsługę lotniska. Mężczyzna podróżujący z norweskiego Stavanger do Szczecina mógł nie zdążyć na swój samolot w niedzielę rano. Zdesperowany 40-latek postanowił opóźnić odlot maszyny Wizz Air, włączając alarm przeciwpożarowy.
Straż pożarna błyskawicznie ewakuowała wszystkich z lotniska. Bardzo szybko służby zorientowały się, że nie ma zagrożenia pożarowego, więc po 15 minutach wznowiono pracę lotniska. Początkowo strażacy myśleli, że alarm wywołała usterka techniczna.
O postępku Polaka poinformowali inni pasażerowie. Kilka osób widziało, jak 40-latek uruchamia alarm. Dzięki opisowi sprawcy policja szybko dotarła do mężczyzny.
40-latek myślał że mu się upiecze. Siedział już na swoim miejscu w samolocie, kiedy policja wstrzymała start maszyny. Funkcjonariusze wyprowadzili Polaka z pokładu, a samolot odleciał bez niego.
Zamiast do Szczecina 40-latek trafił na komisariat w Stavanger. Spółka Avinor, zarządca norweskich lotnisk, stwierdziła, że po włączeniu alarmu nie zawieszono ruchu lotniczego.
Norwedzy szybko ocenili szkodliwość czynu podróżnego. Za samo bezprawne uruchomienie alarmu przeciwpożarowego Polak dostał 25 tys. koron grzywny - informuje dziennik "Stavanger Aftenblad". W przeliczeniu to około 10 tys. złotych.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.