Wszystko zaczęło się w sobotę. W południe konwój ciężarówek kartelu CDN (Cártel del Noreste) wjechał do Villa Union, miasta oddalonego godzinę drogi na południe od granicy z USA. Członkowie meksykańskiego kartelu ostrzelali budynki rządowe, w tym biuro burmistrza.
Doszło do trwającej godzinę wymiany ognia. Na zdjęciach widać podziurawione od kul ciężarówki i biuro burmistrza. W sobotniej strzelaninie życie straciło w sumie 14 osób – 10 członków kartelu i 4 pracowników ochrony.
Następnego dnia znowu miał miejsce rozlew krwi. Tym razem zginęło 7 członków kartelu, za którymi w pościg ruszyli rządowi ochroniarze - donosi "New York Post".
Gubernator mówi o „zdecydowanej” reakcji władz. Miguel Angel Riquelme Solis, gubernator stanu Coahuila, odwiedził miejsce sobotniej strzelaniny. Podkreślił, że wysłano służby "na lądzie i powietrzu, tak aby ten tchórzliwy atak nie pozostał bez odpowiedzi".
Mimo to sobotni atak stanowi kolejny cios dla prezydenta Meksyku. Andres Manuel Lopez Obrador jest krytykowany za to, że nie zwalczył karteli narkotykowych, tak jak obiecywał, że to zrobi, kiedy rok temu obejmował urząd.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.