Sytuacja, jaka panuje w Nowym Jorku zdecydowanie nie sprzyja randkowaniu. Nie pomoże Tinder czy inne aplikacje, gdy mieszkańcy miasta nie mogą wychodzić z domów. Jednak strzała amora dolatuje gdzie trzeba, nawet w czasach pandemii koronawirusa.
Jeremy Cohen jest fotografem. Mieszka w Bushwick, na Brooklynie i jak zdradza na Instagramie, od roku nie był na randce. Gdy w czasie domowej kwarantanny obserwował świat z balkonu, na dachu sąsiedniego bloku zauważył tańczącą dziewczynę. Gdy brunetka go zauważyła, pomachał jej i zdecydował się na odważny krok.
Do drona przymocował karteczkę ze swoim numerem telefonu. Gdy maszyna wylądowała obok tańczącej dziewczyny, ta nieco się zdziwiła. Ale po godzinie Jeremy dostał pierwszego esemesa. Tori, bo tak ma na imię sąsiadka fotografa, zdecydowała się napisać do „podglądacza”. Fotograf, idąc za ciosem, zaprosił ją na randkę.
Miłość w czasach zarazy
Jednak w czasach kwarantanny w grę wchodził tylko posiłek z dala od siebie i transmisja wideo. Z pomocą współlokatorki Tori udało się wszystko zorganizować, a Jeremy udokumentował spotkanie na Instagramie.
Druga randka była jeszcze bardziej niezwykła. Jeremy zaprosił Tori na spacer. Ale żeby nie ryzykować, postawił na ekstremalne środki ochrony osobistej. Pod drzwiami dziewczyny stanął „zapakowany” w wielką, dmuchaną bańkę. Zero szans na bliski kontakt, zero szans na rozprzestrzenianie się wirusa.
Spacerującą parę wprawdzie zatrzymała policja, ale szybko okazało się, że mandatu nie będzie. Oficerowie słyszeli już historię Jeremy’ego i Tori i chcieli jedynie zrobić sobie z nimi zdjęcie.
Czy fotograf zaprosi dziewczynę na trzecią randkę? Musimy uzbroić się w cierpliwość i obserwować jego kanał na Instagramie!
Link do Insta: https://www.instagram.com/jermcohen/
Zobacz także: Blanka Lipińska żali się na Instagramie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.