Miłość mieszkańców Edynburga do pupila polskich żołnierzy została długo po tym, jak opustoszała jego klatka w lokalnym zoo. Postawiony dwa lata temu pomnik wydaje się tylko rozbudził emocje, bo każdego dnia mijający rzeźbę zwalniają by pogłaskać ją po pysku. Robią to na tyle intensywnie, że pomysłodawczyni pomnika zwróciła niedawno uwagę na uszkodzenie dzieła.
Jeżeli tak wytarli mu nos w dwa lata, to co będzie za 50? Zachęcam ludzi, by dotykali Wojtka, ale może na chwile dajmy odpocząć jego nosowi - mówi Aileen Orr, autorka "biografii" misia i organizatorka zbiórki na budowę pomnika.
Podopieczny polskich żołnierzy ma swój pomnik w samym sercu miasta. Stojąc w cieniu edynburskiego zamku każdego dnia zapewnione ma stałe towarzystwo. Za życia, mówi Orr, Wojtek sam garnął się do ludzi wciskając im w brzuchy swój wilgotny nos. Dziś to także nos przyciąga największą uwagę.
Nasi żołnierze spotkali Wojtka na Bliskim Wschodzie. Masywny niedźwiedź potrafił nie tylko nosić amunicję artyleryjską, ale także pić piwo czy palić papierosy. Nadano mu imię i stopień wojskowy, dzięki czemu formalnie został żołnierzem. Po wojnie trafił do Szkocji, do Edynburga właśnie. W miejscowym ogrodzie zoologicznym żył aż do 1963 roku.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.