Arlis Perry urodziła się 22 października 1955 roku w Bismarck w Dakocie Północnej. To właśnie w tamtejszym liceum poznała Bruce'a, który w sierpniu 1974 roku został jej mężem. Mężczyzna studiował na drugim roku studiów przedmedycznych na Uniwersytecie Stanforda w Kalifornii, więc młoda para zamieszkała na tamtejszym kampusie.
Arlis była gorliwą i życzliwą chrześcijanką, która optymistycznie patrzyła na otaczający ją świat. W Kalifornii czuła się jednak trochę samotna, o czym często wspominała w listach do rodziny i przyjaciół. Na początku października rozpoczęła pracę jako recepcjonistka w kancelarii prawniczej.
Kłótnia i wizyta w kościele
Późnym wieczorem 13 października 1974 roku Arlis i Bruce wybrali się na spacer po kampusie. W pewnym momencie para pokłóciła się o jakiś drobiazg i około 23:50 19-latka postanowiła ochłonąć w pobliskim Kościele Stanford Memorial. W tym czasie jej mąż wrócił do mieszkania oddalonego o niecały kilometr od kaplicy.
Wkrótce po wejściu Arlis do kościoła, wyszły z niego dwie osoby. Para wspominała, że w drzwiach minęła się z blondynem w niebieskiej koszulce, który wyglądał na mniej niż 25 lat. Niestety do dzisiaj nie wiadomo kim był ten mężczyzna. 10 minut po północy do kaplicy wszedł ochroniarz, Stephen Crawford. Mężczyzna zeznał, że nikogo nie było w środku, więc zakluczył drzwi na noc. Co kilka godzin przechodził obok kościoła, nie zanotował niczego podejrzanego, a wszystkie drzwi były cały czas zamknięte.
Kwadrans po północy Bruce zaczął niepokoić się o swoją żonę i postanowił wyjść jej na spotkanie. 30 minut po północy doszedł do kościoła, który był już zamknięty. Zaniepokojony mężczyzna zaczął szukać żony po kampusie, jednak nigdzie nie było po niej śladu. Nie nawiązała jeszcze żadnych przyjaźni, a więc wizyta u kogoś była wykluczona. O 3:00 poinformował policję o zaginięciu Arlis.
Dramatyczny widok
Funkcjonariusze przyjechali do kaplicy, jednak nie zauważyli niczego nietypowego, wszystkie drzwi były zamknięte. Około 5:45 Crawford chciał otworzyć kościół, jednak zauważył, że jedne z drzwi były uchylone (zostały otwarte od wewnątrz, jak ustaliła później policja). Zaniepokojony wszedł do środka. Po lewej stronie ołtarza leżało nagie od pasa w dół ciało Arlis. W pochwie dziewczyny wciąż tkwiła 24-calowa świeca, jej bluzka była rozerwana, a między piersi wepchnięto drugą świecę.
Przed śmiercią była brutalnie bita i duszona. Zmarła około północy od rany nożem zadanej w tył głowy. Ciało zostało ułożone w kształt przypominający pentagram, a obok leżała poduszka ze śladami nasienia.
Dorwać mordercę
Często za tak okrutnymi morderstwami stoją osoby najbliższe, takie jak mąż. Policjantom, którzy przybyli rano do mieszkania państwa Perry, otworzył Bruce, cały umazany krwią. Funkcjonariusze postanowili od razu go aresztować. Okazało się jednak, że mężczyzna cierpiał na chroniczne krwawienia z nosa, które objawiały się, gdy był zdenerwowany. Co więcej, przeszedł pozytywnie badanie na wariografie, co wykluczyło go z grona podejrzanych.
Rozpoczęły się poszukiwania mordercy. Na jednej ze świec znaleziono odcisk dłoni, który nie pasował ani do Bruce'a, ani do Crawforda. Współpracownicy Arlis zeznali, że dzień przed zabójstwem 19-latki, odwiedził ją w pracy jakiś młody mężczyzna. Nigdy nie udało się go odnaleźć.
Jedno wesele i jeden pogrzeb
18 października w kościele, w którym dziewczyna zaledwie dwa miesiące wcześniej wzięła ślub, odbył się jej pogrzeb. Dwa tygodnie później skradziono tymczasowy znacznik jej grobu, co rozpoczęło spekulacje, że morderca mógł pochodzić z jej rodzinnej miejscowości.
Zarówno ułożenie ciała, jak i miejsce jego znalezienia, sugerowało, że morderstwo mogło mieć związek z jakimś rytuałem satanistycznym. Przez pewien czas podejrzewano nawet Davida Berkowitza (seryjnego mordercę działającego w Nowym Jorku w późnych latach 70.). Nikomu jednak niczego nie udowodniono.
44 lata czekania na prawdę
Przełom w śledztwie nastąpił dopiero w czerwcu 2018 roku, 44 lata po śmierci Arlis. Rozwój badań DNA pozwolił na ponowne przeanalizowanie próbek biologicznych wykrytych na ubraniu 19-latki.
Znaleziono dowody na to, że morderstwa dokonał ochroniarz, który rzekomo znalazł ciało.
Gdy 28 czerwca policjanci przyszli do mieszkania 72-letniego Stephena Crawforda z nakazem rewizji, mężczyzna popełnił samobójstwo strzelając sobie w głowę. Najprawdopodobniej nigdy nie poznamy motywu tej okropnej zbrodni.
Przygotowując materiał korzystałam ze źródeł:
- https://news.stanford.edu/2018/06/29/break-cold-case
- https://www.nbcnews.com/news/us-news/christine-blasey-ford-coming-forward-was-terrifyinglet her-fulfill-n940686
- https://www.findagrave.com/memorial/79959583/arlis-kay-perry
- https://medium.com/@brenmar71/the-gruesome-murder-of-arlis-perry-28020afc09ad
- https://unresolved.me/arlis-perry
Więcej o Riley24 znajdziesz tutaj.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.