Tragedia wydarzyła się w Sierpuchowie, mieście położonym około 80 kilometrów na południe od Moskwy. Dimitri Graczew zaciągnął swoją żonę Margaritę Szeikinę do lasu, gdzie brutalnie ją okaleczył. Później zawiózł ją do szpitala, a sam zgłosił się na policję. Fragmenty jej dłoni i palców przyniósł w pudełku po butach. Grozi mu za to 15 lat więzienia – podaje rosyjski portal ren.tv.
Lekarzom udało się częściowo pomóc kobiecie, tymczasem w rosyjskiej policji poleciały głowy. Zwolniono policjanta, który nie zareagował na zgłoszenia Margarity. Kobieta dzwoniła na komisariat, ale była po prostu zbywana. Dzielnicowy ignorował jej skargi, a gdy kobieta wracała dalej alarmując o mężu brutalu, mundurowy ograniczył się do rozmowy z mężczyzną. Odwołano również bezpośredniego przełożonego oficera przyjmującego zgłoszenie. Wyżej postawieni szefowie otrzymali reprymendy.
Rosjanin był chorobliwie zazdrosny. Przez kilka miesięcy groził żonie. Twierdził, że zdradziła go a on nie jest biologicznym ojcem ich syna. Mąż nawet zabrał Margaritę do Moskwy, aby wykonać test na wykrywaczu kłamstw. To po tym zdarzeniu Rosjanka zgłosiła się na policję. Gdy to nie pomagało, nie wytrzymała i złożyła pozew o rozwód. Potem nastąpiła tragedia.
Lekarzom udało się przyszyć lewą rękę. Musieli najpierw odnaleźć w lesie brakujące fragmenty. Operacja w moskiewskim szpitalu trwała około 10 godzin. Niestety, prawej dłoni nie udało się uratować. Kobietę czeka długi okres rehabilitacji.
Powiedziałam dzieciom, że będę miała rękę jak robot - Margarita stara się myśleć pozytywnie.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.