"Jak rozwiązać plastikowy kryzys"? To pytanie zadaje sobie Adam Minter, dziennikarz i autor książek o zanieczyszczeniu środowiska w artykule opublikowanym przez Bloomberga. Największym winowajcą w tej kwestii są Chiny, jednak jest jeszcze kilka krajów, które wspólnie odpowiadają za większość śmieci.
Tylko osiem krajów regionu odpowiada za około 63 proc. wszystkich plastikowych odpadów wpływających do oceanów - podkreśla Minter.
Dokładnie za 63,6 proc. światowych odpadów. Według dziennikarza najwięcej mają na sumieniu wspomniane już Chiny, Indonezja, Filipiny, Wietnam, Sri Lanka, Tajlandia, Egipt i Malezja. Ogromne ilości śmieci mają być generowane przez świeżo powstałe w tych krajach grupy konsumentów, które w większości nie mają dostępu do wywozu śmieci i nowoczesnych wysypisk, w których odpady są segregowane.
Jeśli Chiny, Indonezja, Filipiny, Tajlandia i Wietnam zwiększą przetwarzanie śmieci do 80 proc., ilość odpadów z tworzyw sztucznych w oceanach zmniejszy się o 23 proc. w ciągu 10 lat - twierdzi Minter.
Mieszkańcy wymienionych krajów nie są zachwyceni. Część użytkowników Twittera bardzo ostro zareagowała na tezy przedstawione w artykule Bloomberga. Podkreślają, że napiętnowane przez Mintera kraje są głównymi odbiorcami amerykańskich i europejskich śmieci. Jakby przewidując taką reakcję, dziennikarz Bloomberga podkreśla, że importowane z zagranicy odpady stanowią niewielki procent śmieci pływających w oceanach.
Kto tak naprawdę produkuje tony śmieci? Internauci podają przykład m.in. aktywistów z Malezji, którzy walczą z nielegalnymi "zakładami recyclingu", które po prostu palą śmieci z USA, Australii i Wielkiej Brytanii w pobliżu wiosek. Filipiny niedawno pod groźbą wojny odesłały Kanadzie tony odpadów, które wbrew zapewnieniom nie nadawały się do przetworzenia.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.