I nie chodzi tu o laleczkę Chucky, a o zabawkę stworzoną na wzór Królowej Elsy z "Krainy Lodu". Wszystko zaczęło się w 2013 roku, kiedy córka Emily Madonii, Aurelia, dostała ją w prezencie na Święta Bożego Narodzenia. Przez 2 lata nie działo się nic nadzwyczajnego - po naciśnięciu naszyjnika, który był elementem lalki, Elsa śpiewała piosenkę "Let It Go", która pojawiła się w bajce.
Po dwóch latach zabawka wzbudziła niepokój w domownikach. Elsa zaczęła mówić po hiszpańsku. Emily opowiadała portalowi click2Houston.com, że nie było żadnego przycisku, który mógłby zmieniać język. Lalka zaczynała śpiewać nawet wtedy, kiedy była wyłączona.
Na tym jednak się nie skończyło. Madonia opublikowała post na Facebooku, w którym opisała późniejsze sytuacje związane z zabawką. Rodzina zdecydowała się w końcu wyrzucić lalkę, ale niedługo później okazało się, że to nie jest takie łatwe:
To nas zaskoczyło. Wrzuciliśmy lalkę do worka na śmieci, który umieściliśmy w kolejnym worku na śmieci, który szczelnie zamknęliśmy. Później włożyliśmy to do kosza, który był wypełniony innymi śmieciami. W dniu wywożenia odpadów, kosz opróżniono. W końcu zdążyliśmy już zapomnieć o zabawce i dzisiaj Aurelia mówi, że widziała Elsę na podwórku
Za pośrednictwem mediów społecznościowych kobieta wyjaśniła, że za podłożeniem lalki na ich podwórko nie stoi ani jej mąż ani córka. Jej zdaniem zabawka jest nawiedzona. Emily postanowiła wysłać lalkę do swojego przyjaciela, który mieszka w Minnesocie. Mężczyzna odesłał jej zdjęcie, które potwierdziło, że otrzymał zabawkę i postanowił przykleić ją taśmą do swojego auta. Obiecał, że jeśli wydarzy się coś dziwnego to najpierw spali lalkę, a później zatopi w rzece... To się nazywa przyjaciel!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.