Para przyjechała do Trójmiasta na urlop. Nieprzyjemna sytuacja spotkała ich, gdy chcieli zjeść obiad w Barze Akademickim - donosi "Gazeta Wyborcza". Ostatecznie pan Łukasz i pani Agnieszka zrezygnowali z posiłku, bo, jak mówią, nie chcieli być "klientami drugiej kategorii".
Personel baru nie chciał nas obsłużyć, bo przyszliśmy z psem. Mika miał na szelkach informację, że jest przewodnikiem i żeby go nie głaskać, ja miałem laskę, więc chyba oczywiste było, że nie wchodzimy z psem do lokalu, bo taki mamy kaprys - opowiada pan Łukasz.
Obsługa miała też straszyć niewidomych sanepidem. Tymczasem ustawa o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych mówi, że niepełnosprawni mają prawo wstępu wraz z psem przewodnikiem do obiektów użyteczności publicznej, m.in. komunikacji publicznej i lokali gastronomicznych.
Właściciele lokalu zapewniają, że zaszła pomyłka. Obiecują też, że taka sytuacja więcej się nie powtórzy. – Z rozmów z pracownikami wynika, że nie wiedzieli, że mają do czynienia z osobami niewidomymi. Po prostu zobaczyli dużego psa i bali się o bezpieczeństwo innych klientów – mówi z rozmowie z gazetą Ewa Bugdol, współwłaścicielka baru.
_Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.