Pół tysiąca ludzi musiało opuścić Royal Melbourne Institute of Technology. Do kampusu przyjechali zaalarmowani strażacy i policjanci. Australijskie służby były przekonane, że mają do czynienia z potężnym wyciekiem gazu.
Zapach wydobywał się w budynku, w którym są przechowywane chemikalia. To dodatkowo zaniepokoiło ratowników, którzy zarządzili błyskawiczną ewakuację - informuje Asian Correspondent. Z gmachów uczelni wyprowadzono 500 osób.
Strażacy uzbroili się w aparaty oddechowe i weszli do środka. Po dokładnym przeszukaniu okazało się, że zapach wydzielał gnijący durian, owoc słynący z zapachu nie do wytrzymania. Był schowany w jednej z szafek. Woń psującego się owocu rozeszła się po całym budynku dzięki centralnej klimatyzacji.
W wielu krajach Azji Południowo-Wschodniej przewożenie i przechowywanie duriana obwarowane jest zakazami. Nie wolno go wnosić do pojazdów komunikacji miejskiej i hoteli. Zapach duriana naukowcy z Singapuru określili jako "mieszaninę aromatu siarki i cebuli z nutą słodkich owoców i woni pikantnej zupy". Można się również spotkać z porównaniem do gnijącego mięsa.
Duriana odnaleziono po trzech godzinach od zgłoszenia o wycieku gazu. Strażacy przekazali owoc pracownikom Agencji Ochrony Środowiska.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.